Czarny protest: "zaatakowała" policjanta. Została wezwana do złożenia wyjaśnień
Uczestniczka tzw. "Czarnego Protestu", która w poniedziałek w trakcie manifestacji w centrum Warszawy, która zdaniem policji "zaatakowała" funkcjonariusza, otrzymała już wezwanie do złożenia wyjaśnień w sprawie. - Tożsamość tej osoby został wczoraj bardzo szybko ustalona i prowadzone są dalsze czynności - powiedziała polsatnews.pl komisarz Iwona Jurkiewicz z Komendy Stołecznej Policji.
- Ta pani została wezwana w charakterze osoby podejrzanej na 28 października. Zarzuty mają dotyczyć naruszenia nietykalności i znieważenia policjanta - powiedział we wtorek oficer prasowy śródmiejskiej policji Robert Szumiata.
Za naruszenie nietykalności funkcjonariusza grozi nawet do trzech lat więzienia.
Zrzucając czapkę policjanta tak naprawdę obrażamy nasze państwo.Kobieta która to zrobiła jest znana i musi liczyć się z konsekwencjami.
— Polska Policja (@PolskaPolicja) 24 października 2016
Naruszający prawo,w tym agresywna kobieta przy warszawskim metrze podczas prot.muszą liczyć się z zarzutami.Sprawy trafią do ocenyprokuratur
— Polska Policja (@PolskaPolicja) 24 października 2016
W poniedziałek w całym kraju odbywały się manifestacje w ramach II Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Zorganizowano m.in. akcję na warszawskiej "patelni" przy stacji metra Centrum, gdzie zbierano podpisy pod petycją w obronie praw kobiet. Zgromadziła się tam grupa ok. 100 osób, skandowano: "Mamy dość dobrej zmiany", "Chcemy doktora, nie prokuratora", trzymano napisy z hasłami: "Oprócz macicy mamy mózgi", "Decydujemy same".
Interweniowała policja
Na "patelni" pojawiła się także grupa kilkunastu aktywistów ruchów pro-life, doszło do przepychanek pomiędzy nimi, a uczestnikami "czarnego protestu". Policja oddzieliła manifestujących kordonem. Jedna z manifestujących kobiet - jak widać było na nagraniach w mediach - podeszła do jednego z funkcjonariuszy, zaczęła coś krzyczeć, strąciła mu czapkę.
Pierwszy protest kobiet odbył się 3 października; nazwany został "czarnym protestem" lub "czarnym poniedziałkiem". Był odpowiedzią na decyzję Sejmu, który 23 września odrzucił projekt liberalizujący przepisy aborcyjne, a do dalszych prac w komisji skierował projekt przewidujący całkowity zakaz i penalizację przerywania ciąży. 6 października został on jednak ostatecznie odrzucony. Jednocześnie rząd zaproponował wprowadzenie programu wsparcia dla rodzin w trudnej sytuacji, m.in. tych, które wychowują dzieci z niepełnosprawnościami.
Obecne przepisy to kompromis z 1993 roku
W ramach sprzeciwu wobec "czarnego protestu" organizowane były "białe protesty". Zachęcano, by czarny strój pozostawić "tym, którzy mają czarne sumienia". W kościołach prowadzone były modlitwy w intencji ochrony życia; zachęcał do nich Episkopat.
Kobiety postanowiły zaprotestować ponownie, m.in. po wypowiedziach prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który w wywiadach nie wykluczył zmian w obecnym prawie, dotyczących aborcji ze względu na stan płodu, a szczególnie zespół Downa. Zmiany - zastrzegł - muszą być odpowiednio przygotowane.
W myśl obowiązującej ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z 1993 r. aborcji można dokonywać, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. W dwóch pierwszych przypadkach przerwanie ciąży jest dopuszczalne do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki; w przypadku czynu zabronionego - jeśli od początku ciąży nie upłynęło więcej niż 12 tygodni.
polsatnews.pl, PAP
Czytaj więcej