Zgwałcił ponad 100 Białorusinek. Wpadł po 20 latach
45-letni kierowca z Petersburga uchodził przez lata za przykładnego męża i ojca dwójki dzieci. Białoruscy kryminalni, po latach śledztwa, w którym pomagali im także koledzy z Rosji, ustalili, że od 1994 do 2014 roku przyjeżdżał z Petersburga, żeby napadać na Białorusinki i je gwałcić. 45-latek przyznał się do skrzywdzenia ponad 100 kobiet.
Oleg Biedniakow działał zatrzymywał się podczas pobytu na Białorusi u swojej matki, która mieszka pod Brześciem. Jego ofiarami były przede wszystkim mieszkanki obwodu brzeskiego i mińskiego. Czaił się na nie w odludnych miejscach – zazwyczaj w okolicach stacji kolejowych.
Gwałcił i rabował grożąc nożem
Nie tylko gwałcił, ale i rabował. Wartościowe rzeczy zabierał im grożąc nożem. Jak podejrzewają śledczy, właśnie za zrabowane napadniętym kobietom pieniądze i kosztowności utrzymywał się w Petersburgu.
Groził też swoim ofiarom, że rozprawi się z nimi, jeżeli zgłoszą przestępstwo na milicji. Jednak część kobiet to uczyniła, dzięki czemu udało się zebrać jakiekolwiek znaki szczególne seryjnego gwałciciela – poszkodowane zgodnie mówiły, że miał złoty ząb i obrączkę.
Były to jednak na tyle skąpe dane, że podejrzanych było początkowo ponad 150 tys., z czego 30 tys. sprawdzono. Ostatecznie wytypować Biedniakowa pomogły dopiero analizy DNA.
Śledztwo trwa nadal, mógł atakować w Moskwie
W śledztwie Białorusinom pomogli też koledzy z Komitetu Śledczego Rosji, którzy podejrzewają, że na tym lista popełnionych przez niego przestępstw wcale się nie kończy. Niewykluczone, że podobne popełniał w 2007 roku w Moskwie i w obwodzie moskiewskim, a w 2014 – w Kraju Krasnodarskim.
Za przestępstwa popełnione na Białorusi, tamtejszy kodeks karny przewiduje do 15 lat więzienia.
Białoruscy śledczy udostępnili mediom nagranie z zatrzymania seryjnego gwałciciela
belsat.eu, uvd-mo.gov.by
Czytaj więcej
Komentarze