"Prezydenci i Premierzy": dyskusja o ustaleniach podkomisji MON
- Jestem przekonany, że zadaniem tej komisji nie jest wyjaśnienie czegokolwiek, tylko podważenie konkluzji z raportu komisji Jerzego Millera - tak były premier Leszek Miller skomentował pierwsze ustalenia podkomisji MON badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej. Gość programu "Prezydenci i Premierzy" jest zdania, że przyczyn tragedii należy szukać w Warszawie i "bałaganie, który tutaj panował".
- Mam na myśli przeszkolenie załogi tupolewa. Tylko jeden jej członek miał konieczne uprawnienia - wyjaśnił Miller. Zdaniem byłego premiera samolot nie powinien w ogóle wystartować. - A później, kiedy okazało się, że nie ma warunków do lądowania, uparcie próbowano to zrobić - ocenił.
Gościem Doroty Gawryluk byli również dwaj inni byli szefowie rządu: Kazimierz Marcinkiewicz i Waldemar Pawlak.
- Przez pierwszy rok pilnie śledziłem, te wszystkie sprawy. Chciałem wyrobić sobie zdanie, jak było. Znalazłem pewne drobiazgi, np. to, że u niektórych ofiar nie popękały bębenki w uszach. W przypadku wybuchu to nie mogło wystąpić - stwierdził Marcinkiewicz.
Leszek Miller zwrócił też uwagę, że podkomisja już nie mówi o wybuchu. - Był, nie ma - skwitował.
- To może, by nas przeprosili. Przez 5 lat nam wmawiano, że są jakieś elementy (które świadczą o wybuchu - red) – odparł Marcinkiewicz.
Pawlak zauważył, że podczas konferencji podkomisji "nie usłyszeliśmy informacji nowych, poważnych faktów". Zaznaczył, że jeśli nawet jakieś manipulacje podkomisja wykaże, to nie muszą one mieć istotnego wpływu na ocenę końcowej konkluzji z raportu komisji Millera.
Nagranie Millera
W programie poruszono również temat nagrania, na którym Jerzy Miller tłumaczył, iż ustalenia jego komisji powinny być zgodne z raportem MAK-u.
- To dziwna wypowiedź. Rozumiem, że atmosfera już wtedy tak gęstniała, że uważano, że ta wielka tragedia może być wykorzystana politycznie - skomentował Marcinkiewicz.
Polsat News
Czytaj więcej
Komentarze