Dostał psy w spadku. Nikt ich nie chciał, to przywiązał je do drzewa w lesie
Obrońcy zwierząt ustalili personalia mężczyzny, który na Dolnym Śląsku zostawił na pewną śmierć w lesie dwie suki w typie owczarka kaukaskiego. Wcześniej próbował bezskutecznie oddać zwierzęta w okolicznych schroniskach dla bezdomnych zwierząt. Suki zostały odnalezione przypadkowo. Sprawą zajmuje się policja.
Mężczyzna przez dłuższy czas szukał możliwości pozbycia się psów. Telefonował m.in. do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami we Wrocławiu.
Chciał oddać żywy spadek
- Właściciel psów dzwonił do naszego biura adopcyjnego i pytał o możliwość oddania zwierząt. Opisał je bardzo dokładnie, jako psy rasy kaukaskiej. Opowiadał, że przejął spadek po ojcu i nie może się nimi opiekować. Odmówiliśmy zajęcia się tą sprawą, bo psy było spoza naszej gminy, a ponadto miały właściciela i nie były bezdomne - powiedział Norbert Ziemlicki z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami we Wrocławiu.
Wcześniej właściciel zwierząt dotarł także do urzędu gminy w Żmigrodzie, który 25 sierpnia na swoim profilu na Facebooku zamieścił jego ogłoszenie. Napisano w nim, że "właściciel dwóch psów zmaga się z chorobą i nie może zajmować się już zwierzętami".
Łańcuch na odludziu
Dwie suki zostały odnalezione w piątek w lesie w pobliżu Kluczy przy drodze krajowej nr 12 na trasie z Głogowa do Leszna (woj. dolnośląskie). Na zwierzęta natknął się przypadkowy kierowca, który jechał do Wrocławia.
W tej okolicy przypadkowy kierowca znalazł przywiązane do drzewa psy.
- Były przywiązane do drzewa w miejscu odludnym, za szerokim pasem drogowym, krzakami i gęstym laskiem. Nie było słychać ich z drogi - powiedziała Aneta Ciećko, z Głogowskiego Stowarzyszenia Pomocy Zwierzętom Amicus. Psy były zabiedzone, miały skołtunioną sierść, a do pnia były uwiązane łańcuchem. Portal polsatnews.pl napisał o tym tutaj.
Stowarzyszenie Amicus zaopiekowało się psami. - Zostały odrobaczone, odpchlone, jedna z suk została ostrzyżona. Powoli zaczynają ufać ludziom i wychodzą już z kojca - powiedziała Aneta Ciećko.
Śledztwo w sieci
Internauci rozpoczęli poszukiwania właściciela zwierząt. W akcję włączył się także portal polsatnews.pl. Internauci szybko pomogli ustalić, skąd wzięły się psy, podsunęli ślady, które zostawił w sieci właściciel.
- To m.in. z ogłoszenia zamieszczonego w internecie dowiedzieliśmy się, że starsza suka ma 6 lat i nazywa się Eris, a młodsza to jej 3 letnia córka Delta - powiedziała Aneta Ciećko.
Wiadomo już także, że psy były w lesie nie dłużej niż jedną noc. Właściciel dzwonił do TOZ we Wrocławiu w czwartek, a zwierzęta uratowano w piątek.
- Teren wokół drzewa nie był wydeptany i zanieczyszczony - poinformowało stowarzyszenie Amicus. Zdaniem jego aktywistów to dowód, że zwierzęta nie były tam długo.
Norbert Ziemlicki z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami we Wrocławiu dzięki apelowi zamieszczonemu w mediach społecznościowych mógł podać, że zwierzęta mieszkały wcześniej w Radziądzu k. Żmigrodu. Przekazał to ich właściciel.
Szukają nowego domu
Stowarzyszenie rozpoczęło już poszukiwania nowego domu dla psów. Nie będzie to łatwe.
- Są to mieszańce owczarka kaukaskiego. Osoba, które je przygarnie musi sobie zdawać sprawę, że są to psy stróżujące, nie wszystkich tolerują i nie nadają się do trzymania jako psy rodzinne - poinformowała Aneta Ciećko.
Głogowskie stowarzyszenie Amicus w piątek zaraz po uratowaniu zwierząt zgłosiło sprawę w Komendzie Powiatowej Policji w Głogowie. W poniedziałek obrońcy zwierząt dostarczyli kolejne, bardziej szczegółowe informacje. Poinformowali także, że w tej sprawie mają status poszkodowanych. Dodali, że w podobnych sprawach rozprawy przed sądem rozpoczynają się zwykle w ciągu trzech tygodni. W tej sprawie osobie, która przywiązała psy do drzewa, grożą nawet 3 lata więzienia. M.in. ze względu na celowe działanie.
polsatnews.pl
Komentarze