"Siara trochę, dwóch na jednego. Gdzie honor?". Bednarz po bójce w Sejmie
- Zostałem wyprowadzony, chciałem panom ze straży marszałkowskiej podziękować. Uważam, że zachowali się bardzo słusznie, elegancko, mimo że mnie tak ostro potraktowali, ale było to zasadne – powiedział Paweł Bednarz, prezes Fundacji im. Dobrego Pasterza z Sosnowca po szamotaninie, do której doszło podczas konferencji wicemarszałka Sejmu Stanisława Terleckiego.
W poniedziałek przed południem podczas konferencji prasowej wicemarszałka Sejmu i przewodniczącego klubu parlamentarnego PiS Ryszarda Terleckiego doszło do szarpaniny między mężczyzną zaproszonym przez posłankę Barbarę Chrobak z klubu Kukiz’15, a szefem biura prasowego PiS Krzysztofem Wilamowskim. Paweł Bednarz z Fundacji im. Dobrego Pasterza z Sosnowca zadawał Terleckiemu pytania dot. dzieci z domów dziecka. Wilamowski próbował odciągnąć mężczyznę. Ostatecznie Bednarza z Sejmu wyprowadziła straż marszałkowska.
Miał wydrukować dokumenty, wdał się w bójkę
- Dwa dni temu napisałem błagalny, krótki mail do każdego z posłów partii Kukiz’15. Tylko pani Barbara Chrobak do mnie oddzwoniła. Ja byłem w Sejmie na zaproszenie pani Barbary Chrobak. Byłem na konferencji, w międzyczasie spotkałem pana ministra Wójcika (Michała Wójcika, sekretarza stanu w ministerstwie sprawiedliwości - red.) - wyjaśnił Bednarz okoliczności zdarzenia.
Dodał, że ustalił z ministrem, iż wydrukuje dla niego dokumenty, które posiada na przenośnym dysku. W tym celu udał się do biura ugrupowania Kukiz’15. W drodze zauważył trwającą już konferencję wicemarszałka Terleckiego.
"Kucałem, trzymałem rękę w górze, czekałem na swoją kolej"
- Była konferencja jakiegoś marszałka, nie znam z nazwiska, bo się polityką nie interesuję – przyznał pan Paweł. Dodał, że chciał przysłuchać się, na jaki temat jest konferencja i "może zadać pytanie".
- Bardzo grzecznie się zachowywałem, kucałem, trzymałem rękę w górze, czekałem na swoją kolej. Powiedziano mi, że mam stanąć w kolejce. A jak stanąłem, to podszedł to mnie jeden pan i mówi, żebym odszedł. A ja pytam dlaczego, przecież stoję w kolejce, chcę zadać pytanie. To zaczął mnie szarpać. Wróciłem na swoje miejsce, nie dałem się mu, on mnie cały czas szarpał, chciał mnie odciągnąć – opowiedział.
Bednarz swoje pytanie określił jako "nie na temat konferencji", ale "bardzo ważne dla pana marszałka". - Ustawa o pieczy zastępczej z 2011 roku w sposób bezpośredni krzywdzi dzieci z rodzin wielodzietnych przebywających w domu dziecka, które są rozdzielane i wysyłane do różnych rodzin za granicę, a dzieci chore zostają w Polsce. To jest ewidentnie ustawa robiona pod kogoś, kto czerpie z niej korzyści majątkowe – dodał.
"Wnoszę, by ktoś uhonorował tych panów za odwagę"
Mężczyzna został wyprowadzony z Sejmu przez straż marszałkowską. - Wnoszę, żeby ktoś uhonorował tych panów za odwagę. Ja żadnych do nich pretensji nie mam - powiedział Bednarz. Stwierdził, że został "elegancko odciągnięty".
- Tak mnie we trzech sprowadzali po schodach, fajnie, no nie tak brutalnie, ale tak po męsku mnie trzymali, elegancko tak jak trzeba. Uważam, że zachowali się zgodnie z procedurami. Nie znali mnie, nie wiedzieli kto ja jestem - ocenił działanie straży.
- Od tego, żeby mnie wyprowadzać są osoby upoważnione w Sejmie. Na pewno sprawy nie odpuszczę, będę chciał, żeby ten pan Krzysztof (Wilamowski - red.) poniósł konsekwencje - podsumował.
Superstacja, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze