"Misiewicz to tylko przykład". Dyskusja o polityce kadrowej PiS w "Śniadaniu w Radiu Zet"
- Nie godzę się na nagonkę na konkretną osobę tylko dlatego, że jest młoda - mówił w studiu Radia Zet Bartosz Kownacki, wiceszef MON, o członkostwie rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza w radzie nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. - PiS wchodzi w buty PO - ripostował Adrian Zandberg z Razem. Goście dyskutowali także m.in. o wypłacie odszkodowań dla rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Na początek rozmowy wiceminister obrony Bartosz Kownacki wypowiedział się na temat ponownych odszkodowań dla osób, które ucierpiały w wyniku katastrofy smoleńskiej. Polityk nie był jednak w stanie powiedzieć, ile ugód podpisano od września.
- Nie jestem w stanie powiedzieć, nie mogę interesować się tymi sprawami, bo byłby to konflikt interesów. Ale kiedy były zawierane ugody sądowe, żadna z rodzin nie zrzekła się prawa do dalszych roszczeń - zauważył Kownacki.
- Te rodziny były potraktowane w sposób skrajnie niesprawiedliwy. Państwo polskie powinno zapłacić odszkodowania przynajmniej w wysokości średniej w lotach cywilnych - dodał i zauważył, że były zdecydowanie niższe.
Prezydencki minister Andrzej Dera zauważył przy tym, że "sprawa odszkodowań nie ma nic wspólnego z wyjaśnianiem katastrofy".
Przewodniczący klubu PO Sławomir Neumann tłumaczył natomiast, dlaczego odszkodowania były niższe od średniej i dlaczego znamy ich wysokość. - Sprawa odszkodowań budzi emocje, ale niepotrzebne. Strata bliskich jest najwazniejsza, a nie pieniądze. Najważniejsza jest jawność i transparentność. Nie ma nic nagannego w tym, że wysokość odszkodowań z budżetu jest ujawniona - mówił.
Marek Sawicki z PSL przypomniał, że odszkodowania miały "formę ryczałtową, niezamykającą drogi cywilnej".- Te rodziny wiedzą, jakie poniosły straty i każda będzie inaczej o to (odszkodowanie - przyp. red.) występowała. Rezerwa państwa jest dosyć duża i tutaj o odszkodowania bym się nie martwił - mówił.
Kłótnia o mandat demokratyczny Gronkiewicz-Waltz
Wyjątkowo gorącą dyskusję wśród gości Beaty Lubeckiej z Polsat News i Łukasza Konarskiego z Radia Zet wywołała afera reprywatyzacja.
Według Neumanna prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz została wybrana "w demokratycznych wyborach i dzisiaj jej obowiązkiem jest zamknięcie tej sprawy". - To jej ostatnia kadencja. Co do osób, które od miesięcy czy od lat zajmują się sprawą reprywatyzacji, kiedy proponuje się im wejście do komisji (badającej aferę - przyp. red.), słyszymy tylko w odpowiedzi "dymisja albo referendum", to ja mam wątpliwości, czy komuś poza nami jest wyjaśnienie tej sprawy - podkreślił. Stwierdził też, że PiS chce odwołać Gronkiewicz-Waltz, aby wprowadzić swojego komisarza, ponieważ "od 10 lat" nie może pokonać polityk PO w wyborach.
Marek Sawicki zauważył jednak, że jeśli zostanie uzbierane 130 tys. podpisów, referendum będzie obligatoryjne. - Taki upór nic nie zmienia, to tylko przypiekanie na patelni - twierdził.
Krytyczny wobec działań Gronkiewicz-Waltz był także Stanisław Tyszka z Kukiz'15. - W cywilizowanym państwie pani prezydent podałaby się dawno do dymisji, co więcej, zostałaby zachęcona przez własną partię - mówił i podkreślił, że w jego opinii prezydent straciła swój demokratyczny mandat i potrzebne są wybory, aby go odzyskać.
Adrian Zandberg zauważył, że choć obecna afera jest bardzo głośna, "przez lata klasa polityczna ignorowała problemy tysięcy ludzi, którzy albo są wyrzucani na bruk, albo żyją w lęku, bo przyjdzie handlarz roszczeń".
- Ja się nie dziwię organizacjom lokatorskim w Warszawie, które nie wierzą pani prezydent, bo kiedy była specjalna sesja rady miasta poświęcona tej sprawie wiosną, prezydent nie znalazła czasu, żeby się na nią pofatygować - dodał.
Na koniec tej części rozmowy Sławomir Neumann zauważył jednak, że ratusz aktywnie działa w sprawie reprywatyzacji - a pierwszym efektem jest odzyskanie słynnej działki przy Chmielnej 70. - Rozpoczęła się procedura, w piątek dokumenty trafiły do ratusza - stwierdził.
Filmowa kariera rzecznika MON
Goście - poza politykami PiS - byli bardzo krytyczni wobec błyskawicznej kariery rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza, który bez odpowiednich kwalifikacji dostał się do zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej, po czym... zmieniono jej statut.
- Nie godzę się na nagonkę na konkretną osobę tylko dlatego, że jest młoda. Jeśli popatrzymy na kwalifikacje, wiedzę, na to, co robił (Misiewicz - przyp. red.) przez ostatni rok, gdybyście państwo powiedzieli, że podejmuje błędne decyzje w ramach MON, to bym rozumiał - powiedział Bartosz Kownacki.
- To rzecznik podejmuje jakieś decyzje? - pytała Beata Lubecka. Kownacki nie odpowiedział. Prowadząca zapytała także, czy to prawda, że nominacja zaniepokoiła nawet Jarosława Kaczyńskiego, który miał wezwać Antoniego Macierewicza "na dywanik".
- Proszę zapytać prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Skąd pani wie, co się odbywa w trakcie rozmów dwóch polityków - odpowiedział wiceszef MON, według którego zmian w statucie PZG nie można wiązać z nową funkcją rzecznika.
- Nie matura, lecz chęć szczera, zrobi z ciebie oficera. Pan Misiewicz uzupełni wykształcenie, to wszystko z czasem się stanie. Teraz sam to wyłozył: jest wiernym sługą Macierewicza, a do niego z kolei pełne zaufanie ma prezes Kaczyński. Nawet jesli pan prezes zaprosił pana Antoniego, nie zmieni jego decyzji - zauważył Marek Sawicki.
- Ten nieszczęsny Misiewicz to tylko jeden z przykładów tego, co się dzieje na szczeblach krajowych. PiS wszedł w buty PO. Wszędzie jest ściana płaczu, że PiS zachowuje się jeszcze gorzej niż PO - dodał Adrian Zandberg.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze