Polak wcześniej zaatakowany w Harlow: ci małolaci robili tutaj co chcieli
Grupa nastolatków, która śmiertelnie pobiła 40-letniego Polaka jest znana w Harlow. Mieszkańcy mówią, że to nie był jedyny atak, którego mieli dopuścić się młodzi ludzie. Reporterowi Polsat News opowiada o tym jeden z Polaków. Twierdzi, że prawie dwa miesiące temu w tym samym miejscu został zaatakowany wraz z kolegą. Mówi też, że jego zdaniem, reakcja policji nie była wystarczająca.
- Ja zostałem zaatakowany przez grupę około 20 osób i uderzony. Mój kolega został tak dotkliwie pobity, że wylądował w karetce - mówił rozmówca Tomasza Lejmana.
Polak opowiada, że został zaatakowany dwa miesiące temu. Uważa, że zrobili to ci sami młodzi ludzie, którzy potem śmiertelnie pobili Arkadiusza J. i ciężko ranili jego kolegę.
- A dlaczego jesteś pewny, że to ta sama grupa, przecież ponoć tutaj jest mnóstwo takich grupek młodzieży, które są agresywne i niebezpieczne? - pytał Tomasz Lejman.
- Ta grupa przewijała się tutaj co chwilę, wszystkie monitoringi, każdy może potwierdzić, że ta grupa po prostu robiła tutaj co chciała (...). A policja na to nie reagowała, po prostu nie reagowała - odpowiedział rozmówca reportera Polsat News.
Śmierć Polaka
Wczoraj w Harlow odbył się marsz milczenia, aby upamiętnić Arkadiusza J., który w minioną sobotą został zaatakowany przez grupę nastolatków. Meżczyzna zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Jego kolega trafił do szpitala.
Spraców tropi brytyjska policja. "Prowadzimy śledztwo ws. morderstwa na tle nienawiści, ale istnieje również wiele innych wątków, którymi musimy się zająć i nie możemy ich wykluczyć na tym etapie badania sprawy. Wciąż prowadzimy przesłuchania, próbując ustalić co dokładnie się wydarzyło i jakie były okoliczności tego ataku" - podkreślił w wydanym w czwartek wieczorem oświadczeniu detektyw Danny Stoten z wydziału ds. poważnych przestępstw wspólnej policji hrabstw Kent i Essex.
Śledztwo wszczęła również stołeczna prokuratura.
Polsat News, PAP
Czytaj więcej
Komentarze