Państwo Islamskie morduje za współpracę z USA
Dżihadyści z Państwa Islamskiego (IS) przyznali się w poniedziałek do przeprowadzenia niedzielnego samobójczego zamachu bombowego na autobus wiozący rebeliantów "wspieranych przez USA" na północy Syrii. Według islamistów w ataku zginęło 50 osób, które jechały na front. Atak miał miejsce niedaleko przejścia granicznego z Turcją - Atmeh.
IS przyznało się do zamachu za pośrednictwem komunikatora Telegram. W komunikacie podkreślili, że zginęli rebelianci wspierani przez Stany Zjednoczone. Jechali do prowincji Aleppo, gdzie mieli wziąć udział w walkach z IS.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że otrzymało informacje, jakoby w zamachu zginęło dwóch żołnierzy tureckich. Doniesień tych nie potwierdziła Ankara.
Jeszcze w niedzielę organizacja informowała, że w ataku na autobus z rebeliantami zginęło 15 osób. Do zamachu doszło w Atmeh w prowincji Idlib.
W ciągu minionych 24 godzin syryjskie i rosyjskie lotnictwo atakowało wielokrotnie rebelianckie sektory Aleppo i sąsiedniej prowincji Idlib - podało wcześniej w niedzielę obserwatorium, dodając, że "Idlib to rezerwa kadrowa rebeliantów".
Według mającego siedzibę w Wielkiej Brytanii Obserwatorium w trwających do niedzieli bombardowaniach w tej prowincji zginęło co najmniej 22 cywilów.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze