Prokuratura Krajowa bada sprawę wybuchu gazu w Gdańsku w 1995 roku
17 kwietnia 1995 roku w Gdańsku przy ul. Wojska Polskiego 39 doszło do tragicznego w skutkach wybuchu gazu. Zginęły 22 osoby. Jak wynika z informacji do których dotarł historyk Sławomir Cenckiewicz była to akcja pozorowana Urzędu Ochrony Państwa. Wg. ujawnionych materiałów chodziło o przykrycie przeszukania mieszkania płk Adama Hodysza podejrzewanego o posiadanie dokumentów TW. Bolka
"W związku z pojawiającymi się w ostatnich dniach w mediach informacjami dotyczącymi wybuchu gazu w dniu 17 kwietnia 1995 roku w jednoklatkowym bloku w Gdańsku, (...) i ewentualnego udziału w tym zdarzenia Urzędu Ochrony Państwa, Prokuratura Krajowa z urzędu podjęła czynności sprawdzające w trybie art. 327 par. 1 kodeksu postępowania karnego." - poinformowała PK.
Z komunikatu prokuratury wynika, że śledczy będą ustalali "czy pojawiły się nowe fakty i dowody dotyczące przebiegu zdarzeń z dnia 17 kwietnia 1995 roku w Gdańsku, a także czy w trakcie tego zdarzenia oraz bezpośrednio po nim funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa podejmowali jakiekolwiek działania niezgodne z prawem."
"Wybuch gazu w Gdańsku był operacją UOP"
Cenckiewicz na jednym z portali społecznościowych napisał we wtorek, że kiedy pracował kilka lat nad sprawą Lecha Wałęsy przygotowując książkę„SB a Lech Wałęsa” spotkał się z kilkoma osobami - "urzędnikami miejskimi, pracownikami tajnych służb, strażakami, a nawet byłym wiceministrem spraw wewnętrznych, którzy niezależnie od siebie mówili tak: wybuch gazu w Gdańsku był operacją UOP, zaś ofiary niezamierzonym wypadkiem przy pracy".
"Wałęsa i jego ludzie czyścili archiwa"
"Dopytywałem: jak to możliwe?! Pewien funkcjonariusz b. SB, ale świetnie ustosunkowany w środowisku UOP/ABW, tłumaczył mi, że w zawalonym bloku mieszkał płk. Adam Hodysz, którego ekipa prezydenta Lecha Wałęsy z delegatury UOP w Gdańsku, podejrzewała o przetrzymywanie kopii dokumentów agenturalnych Wałęsy/Bolka. Upozorowali wybuch gazu - mówił - żeby wyprowadzić później wszystkich mieszkańców i wejść do mieszkania Hodysza. Przesadzili, budynek się zawalił i zginęli ludzie. Ale do mieszkania i tak weszli+. Wskazywał na ekipę wałęsiarzy z UOP w Gdańsku opisaną w książce +SB a Lech Wałęsa”… Prezydent Wałęsa i jego ludzie czyścili wówczas archiwa ze wszystkich komprmateriałów" - napisał historyk.
"Zaufany esbek Wałęsy"
Cenckiewicz napisał, że wraca do tej sprawy, ponieważ odtajniono akta prokuratorskie Zbigniewa G., którego określa jako "zaufanego esbeka Wałęsy", później w UOP i ABW. G. - jak pisze Cenckiewicz - "był zamieszany w proces wyparowywania akt obciążających Wałęsę w gdańskim UOP. Został po 16 latach oczyszczony z zarzutów, choć sąd uznał, że do kradzieży akt doszło. Zabrakło dodatkowych twardych dowodów".
W aktach sprawy G. miał się znaleźć jego wniosek dowodowy z 28 września 2005 r., w którym pisze on o znalezisku w mieszkaniu Hodysza właśnie w czasie tragedii tego gdańskiego bloku. We wniosku ma być napisane, że "UOP miał te informacje od swojego agenta". "Może więc wstrząsające opowieści moich źródeł informacji polegały na prawdzie? Tyle razy mówiłem, że sprawa Wałęsy na wiele pięter i wymiarów" - napisał historyk.
PAP
Komentarze