Dość "zamiatania sprawy pod dywan". Lekarze domagają się zmian po śmierci lekarki
"Jest oczywiste, że głównym powodem przepracowania lekarzy w Polsce jest ich wielki niedobór. Gdyby lekarze nie pracowali tak długo jak obecnie, wiele szpitali nie mogłoby normalnie funkcjonować" - napisał Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w liście otwartym skierowanym m.in. do ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła i premier Beaty Szydło.
List lekarzy to skutek śmierci lekarki podczas dyżuru. W poniedziałek w nocy w szpitalu w Białogardzie (woj. zachodniopomorskie) zmarła 44-letnia lekarz anestezjolog. Pracowała bez przerwy cztery doby z rzędu. Lekarka prowadziła własną działalność gospodarczą i nie była etatowym pracownikiem szpitala.
"W związku z kolejnym już przypadkiem śmierci lekarza z przepracowania, Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy domaga się od Ministra Zdrowia i całego Rządu RP wprowadzenia rozwiązań prawnych, które by uniemożliwiły omijanie przepisów o czasie pracy przez lekarzy i ich pracodawców. W szczególności należy wprowadzić zasadę, że dozwolone limity czasu pracy dotyczą danej osoby bez względu na podstawę zatrudnienia i ilość miejsc pracy" – napisali lekarze.
Jako przyczynę niedoboru lekarzy wymieniają nie tylko zbyt małą liczbę absolwentów medycyny, ale zwłaszcza nadmierną emigrację zarobkową lekarzy, która ich zdaniem podejmowana jest z powodu złych warunków pracy i niskich wynagrodzeń w ojczyźnie.
"Kolejne rządy pozwalają na łamanie przepisów"
Lekarze wskazują, że rozwiązanie problemu "wymaga przede wszystkim zwiększenia nakładów na publiczną służbę zdrowia i podjęcia przez rządzących merytorycznego dialogu z lekarzami".
Rezydenci zarzucają w swoim liscie, że kolejne rządy nie chcą podjąć próby dialogu i pozwalają na łamanie przepisów o czasie pracy, a tym samym "zamiatają problem pod dywan".
"Tracą przede wszystkim pacjenci"
W liście lekarze zwracają się także do dyrektorów szpitali, "aby zaprzestali wspierania rządzących w tym swoistym eksperymencie polegającym na badaniu jak bardzo można jeszcze ograniczyć finansowanie szpitali, jak mocno obciążyć pracą lekarzy i inny personel medyczny, jak dalece zredukować zatrudnienie i pensje za podstawowy czas pracy. Przestrzegamy, że eksperyment ten uderza przede wszystkim w pacjentów i ich bezpieczeństwo".
Apelują o wsparcie w walce o "natychmiastowe zwiększenie nakładów na publiczne lecznictwo do poziomu co najmniej 6.8 % PKB – wskazywanego przez WHO jako poziom minimalny dla publicznej ochrony zdrowia". Przypominają o manifestacji w tej sprawie, która odbędzie się 24 września w Warszawie.
"Nie poddawać się szantażowi moralnemu"
Związek uczula również lekarzy "aby nie poddawali się szantażowi moralnemu dyrektorów i nie podejmowali pracy ponad siły – po to aby ratować funkcjonowanie szpitala".
Argumentują, że takie działania "przedłużają kryzys publicznej służby zdrowia, oddalają w czasie podjęcie rzeczywistych rozwiązań i uderzają zarówno w szpital, jego pracowników, jak i w pacjentów".
Tych lekarzy, którzy dodatkowymi dyżurami i pracą ponad siły chcą "dorobić" do pensji proszą, aby znaleźli inny sposób.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze