"Stałem się wygodnym kozłem ofiarnym". Falenta nie przyznaje się do zlecania podsłuchów
Biznesmen Marek Falenta oskarżony ws. nielegalnych podsłuchów w stołecznych restauracjach, nie przyznał się w czwartek w sądzie do stawianych mu zarzutów. Wygłosił oświadczenie, ale odmówił odpowiedzi na pytania sądu i stron. Odczytano wyjaśnienia z jego przesłuchań w śledztwie.
W czwartek, w kolejnym dniu procesu w głośnej sprawie nielegalnego nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. w warszawskich restauracjach osób z kręgów polityki (głównie z PO), biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych zeznawał jeszcze Krzysztof Rybka - współpracownik Falenty.
Oskarżonymi w sprawie oprócz Falenty i Rybki są dwaj kelnerzy Konrad Lassota i Łukasz N. (nie zgadza się na podawanie nazwiska). Lassota i N. przyznali się do zarzutów. Wszystkim grozi do 2 lat więzienia.
Kontakty ze służbami ze względu na specyfikę branży
Falenta powiedział przed Sądem Okręgowym w Warszawie, że nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Oświadczył, że ze względu na specyfikę branż, w których działał biznesowo, miał częste kontakty ze służbami specjalnymi.
- Wielokrotnie pomagałem polskim służbom specjalnym. Wiele z tych spraw zakończyło się spektakularnymi sukcesami organów ścigania- mówił. Zaznaczył, że dzięki temu Skarb Państwa nie stracił wielu milionów złotych.
- To ja ustaliłem i poinformowałem ABW i CBA o tym, że rozmowy gości restauracji Sowa i Przyjaciele są nagrywane- powiedział przed sądem. Wyjaśnił, że dowiedział się, iż centrale tych służb nie chcą dopuścić do śledztwa z tym związanego.
- Zakładam, że dlatego stałem się wygodnym kozłem ofiarnym- stwierdził. - W mojej ocenie stałem się bardzo niewygodny, bo dotyczyło to przede wszystkim polityków poprzedniej opcji rządzącej - powiedział w czwartek.
- Gdy to odkryłem i poinformowałem o tym, postanowili mnie zniszczyć. Zniszczono moje firmy i zaatakowano mnie osobiście - oskarżono mnie, że to ja zlecałem nagrania- mówił.
Falenta: Łukasz N. kłamie i unika konfrontacji
Powiedział przed sądem, że oskarżony Łukasz N. kłamie, oskarżając go o zlecenie nagrań.
Podkreślił, że ani on, ani obrońcy nie mogli mu zadać pytań, nie było konfrontacji. - Liczyłem, że przed sadem będę mógł je zadać, ale Łukasz N. boi się, że złapiemy go na kłamstwach i wyjdzie na jaw jego faktyczny zleceniodawca- powiedział.
Falenta zastanawiał się przed sądem, dlaczego ochrona policji wobec Łukasza N. została zdjęta po tym, jak złożył takie oświadczenie przed sądem.
- Może ktoś obawiał się, że oskarżony N. zmieni zdanie i powie prawdę? Jestem przekonany, że pomawia mnie, bo to ja, informując CBA o jego nielegalnej działalności, przyczyniłem się do jego ujęcia i rozpracowania jej - oświadczył.
Podkreślił, że wszystkie dowody na to znajdują się "w raportach i archiwach CBA i ABW".
N. w śledztwie zeznawał, że Falenta za pieniądze zlecał nagrywanie rozmów w restauracjach. Proces dotyczy podsłuchiwania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego, szefa CBA Pawła Wojtunika. W sumie, podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań, utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97.
Nagrania zemstą Falenty za śledztwo w sprawie firmy Składy Węgla
Akt oskarżenia wysłała we wrześniu 2015 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Według niej motywy działania oskarżonych miały charakter biznesowo-finansowy. Media twierdzą, że nagrania miały być zemstą Falenty za śledztwo w sprawie firmy Składy Węgla, w której miał udziały, a także próbą zdobycia ważnych informacji dla działalności gospodarczej. Falenta twierdzi, że jest niewinny i liczy na uniewinnienie. Według prokuratury miał on zlecić wykonanie nagrań dwóm pracownikom restauracji. Wszyscy odpowiadają z wolnej stopy.
Rybka odrzuca oskarżenie
Oskarżony Krzysztof Rybka wygłosił oświadczenie, w którym nie przyznał się do zarzutów. - Jestem niewinny i nie popełniłem żadnego, najmniejszego choćby przestępstwa - powiedział.
Zaznaczył, że o sprawie podsłuchów dowiedział się z mediów, a udziału w działaniach sprzecznych z prawem nie podjąłby nigdy, bo działając w międzynarodowym środowisku biznesowym miałby zbyt wiele do stracenia. Przekonywał przed sądem, że nie miał też żadnego motywu, by popełnić zarzucany mu czyn.
Mówił sądowi, że nigdy nie był w restauracji Sowa i Przyjaciele, nie zna też kelnerów oskarżonych w sprawie. - Znam oczywiście Marka Falentę, który jest moim szwagrem - powiedział. - Nigdy, w żaden sposób świadomie nie ułatwiłem popełnienia jakiegokolwiek przestępstwa przez kogokolwiek - zapewnił. Zaprzeczył, aby kiedykolwiek przekazywał pieniądze od Falenty dla Łukasza N.
- Cały zarzut jest według mnie wyssanym z palca kłamstwem - dodał i zadeklarował gotowość do wyjaśnienia wszystkich spraw w sądzie.
Akt oskarżenia obejmuje 81 zarzutów. 66 z nich dotyczy nielegalnego nagrywania gości dwóch warszawskich restauracji Sowa i Przyjaciele (38 zarzutów) oraz Amber Room (28 zarzutów). Oskarżycielami posiłkowymi w tym procesie są m.in. Sienkiewicz, Sikorski, b. minister finansów Jan Rostowski, a także Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski. Żaden z nich osobiście nie uczestniczy w rozprawie.
Ostatnio zapowiedziano postępowania prokuratorskie ws. niektórych wątków, które były poruszane podczas nagranych rozmów.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze