Erdogan wprowadza stan wyjątkowy w Turcji. "Trzeba oczyścić wojsko z wirusa"
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego wprowadzenie stanu wyjątkowego na 3 miesiące. Decyzja wejdzie w życie wraz z publikacją w dzienniku rządowym. Ma pomóc władzom w opanowaniu sytuacji po puczu.
Erdogan powiadomił opinię publiczną o tej decyzji występując w środę przed kamerami telewizji w obecności członków gabinetu ministrów, po zakończeniu ponad pięciogodzinnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego, - podaje agencja Reutera.
Turecki prezydent zaznaczył, że ogłoszenie stanu wyjątkowego w żaden sposób nie narusza konstytucji. - Powodem ogłoszenia stanu wyjątkowego jest konieczność podjęcia szybkich i skutecznych działań w celu usunięcia zagrożeń dla demokracji, państwa prawa i wolności obywatelskich - oświadczył.
Zapowiedział, że uprawnienia gubernatorów w tureckich regionach zostaną znacznie rozszerzone wraz z jego wprowadzeniem.
- Siły zbrojne są pod kontrolą i będą ściśle wypełnić polecenia rządu - dodał. Jak podkreślił, osobiście - jako prezydent oraz naczelny dowódca tureckiej armii - zadba o to, by "oczyścić wojsko z wirusa".
- Europa nie ma żadnego moralnego prawa, aby nas krytykować za decyzję o ogłoszeniu stanu wyjątkowego - powiedział, uprzedzając tym samym, jak zauważa agencja Reutera, nieprzychylne reakcje państw zachodnich zaniepokojonych skalą represji po próbie puczu.
Zachód wzywa do poszanowania rządów prawa
Zaniepokojenie skalą represji po nieudanej próbie puczu wyrazili w środę szefowie dyplomacji Niemiec i Holandii, Frank-Walter Steinmeier oraz Bert Koenders, którzy uczestniczą w międzynarodowych spotkaniach w Waszyngtonie poświęconych pomocy dla Iraku i walce z Państwem Islamskim. Wezwali władze w Ankarze do poszanowania rządów prawa.
Steinmeier oświadczył, że rząd Niemiec "z niepokojem śledzi" doniesienia o tysiącach aresztowań w Turcji, o uniemożliwianiu profesorom opuszczania kraju oraz o zamykaniu mediów.
Po ogłoszeniu przez tureckiego prezydenta stanu wyjątkowego szef niemieckiej dyplomacji wydał kolejne oświadczenie, w którym zaapelował do władz w Ankarze, aby nie obowiązywał on dłużej niż to naprawdę konieczne. Wezwał do poszanowania zasad państwa prawa oraz kierowania się regułą proporcjonalności w reakcji na pucz. Jak powiedział, jedynie potwierdzone solidnymi dowodami przypadki złamania prawa, a nie podejrzane dla władz sympatie polityczne danej osoby, upoważniają do podjęcia stosownych kroków.
Większe uprawnienia dla władz
Komentatorzy zwracają jednakże uwagę na fakt, że w warunkach stanu wyjątkowego zarówno prezydent, jak i rząd będą mogli wydawać dekrety i rozporządzenia bez konieczności uzyskania aprobaty władzy ustawodawczej - parlamentu, a także zawieszać lub ograniczać możliwość korzystania z pełni praw przez obywateli.
Stan wyjątkowy stworzy też szersze ramy dla represjonowania przeciwników politycznych obenych władz - zauważa Reuters. Do tej pory po piątkowym puczu zawieszono w obowiązkach, zwolniono, zatrzymano, poddano przesłuchaniom lub oskarżono ok. 60 tys. osób - głównie wojskowych, policjantów, sędziów, urzędników i nauczycieli.
Erdogan zaznaczył, że choć nie wiadomo, ile osób wzięło udział w próbie puczu z 15 lipca, to stała za nim mniejszość w siłach zbrojnych, "która chciała przejąć kontrolę nad większością". Nazwał ją "organizacją terrorystyczną" - to jest sformułowanie używane przez tureckie władze do określenia zwolenników islamskiego kaznodziei Fethullaha Gulena, którego Erdogan po raz kolejny oskarżył o to, że stał za przewrotem.
- Nie sądzę, że to już koniec naszej walki z organizacją terrorystyczną Gulena - zaznaczył Erdogan. Dalsze zatrzymania - dodał - pozwolą na ustalenie tożsamości kolejnych spiskowców.
Dążenia do ekstradycji Gulena
Jak podaje agencja Reutera, do tej pory po piątkowym puczu zawieszono w obowiązkach, zwolniono, zatrzymano, poddano przesłuchaniom lub oskarżono ok. 60 tys. osób - głównie wojskowych, policjantów, sędziów, urzędników i nauczycieli.
Erdogan opowiedział się za oddzieleniem sprawy zapowiadanego wniosku o ekstradycję Gulena z USA od współpracy w bazie lotniczej Incirlik na południowym wschodzie Turcji, skąd Stany Zjednoczone prowadzą naloty na cele Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku. Jednocześnie uznał, że jeśli Amerykanie nie wydadzą Gulena, to popełnią "wielki błąd". - Przekazujemy im wszystkie dowody - powiedział.
- Musimy być nadal solidarni ze Stanami Zjednoczonymi (...) jesteśmy strategicznymi partnerami - powiedział prezydent, podkreślając silne więzy łączące Turcję i USA.
Żyjący na emigracji w USA islamski kaznodzieja Gulen, prowadzący sieć szkół, fundacji i firm w Turcji oraz innych krajach świata, odrzucił oskarżenia Erdogana i potępił przewrót.
PAP, foto: PAP/EPA/TURKISH PRESIDENTAL PRESS OFFICE / HANDOUT, wideo: Polsat News
Czytaj więcej
Komentarze