Po porodzie dziecko zniknęło. Śledczy badają, co się z nim stało
Katarzyna B. była widziana w swojej miejscowości - Radwanicach (woj. dolnośląskie) - w zaawansowanej ciąży. Gdy po kilku dniach pojawiła się ponownie w ciąży już nie była. Nie było też dziecka. Tyle w tej historii wiadomo na pewno. B. zeznała dziś w prokuraturze, że rodziła sama w domu i że córka zmarła. Prokuratura bada też wątek handlu dzieckiem.
Matka usłyszała zarzut narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia dziecka za co grozi jej do 5 lat więzienia. - Nie podjęła żadnych działań zmierzających do zapewnienia prawidłowego przebiegu porodu. Nie zawiadomiła szpitala, nie podjęła też akcji ratunkowej po porodzie - powiedziała Barbara Izbiańska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Głogowie.
Ojciec dziecka milczy
Matka zeznała, że rodziła w pozycji stojącej, a noworodek uderzył o podłogę. Miał nie płakać. Okryła go i zasnęła. Gdy kilka godzin później obudziła się, podobno dziewczynka już nie żyła. Kobieta twierdzi, że wyniosła ją do kotłowni i więcej tam nie zaglądała. Tak tłumaczyła prokuratorom. Te tragiczne wydarzenia miały miejsce w nocy z 30 czerwca na 1 lipca.
Mąż kobiety - Krystian B. odmówił składania zeznań. Mężczyzna pracuje w Niemczech. Do domu wrócił cztery dni po porodzie.
Po przeprowadzeniu oględzin przyjęliśmy uprawdopodobnioną wersję zdarzeń, że noworodek został spalony. Planujemy przeprowadzić szereg badań, by to potwierdzić - poinformowała nas prokurator Izbiańska. - Katarzyna B. zeznała, że mąż rozpalał w piecu - dodaje.
Krystian B. usłyszał zarzut poplecznictwa oraz znieważenia zwłok, za co również grozi do 5 lat więzienia.
Wersja sprzedaży dziecka
Pierwszy raz o sprawie pisaliśmy wczoraj, kiedy pojawiły się informacje, że dziecko mogło zostać sprzedane do Niemiec za 30 tys. zł. Prokuratura nie chciała wówczas tego potwierdzić. - Jako pewnik możemy przyjąć, że kobieta była w ciąży, urodziła dziecko i tego dziecka nie ma - stwierdziła wówczas prokurator Izbiańska.
Wątek handlu dzieckiem również będzie sprawdzany. Szefowa głogowskiej prokuratury, zaznacza, że śledztwo trwa dopiero dwa dni.
Małżeństwo B. ma troje dzieci.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze