Odnaleziono zwłoki dwulatka zaatakowanego przez aligatora
Po ponad 16 godzinach poszukiwań odnaleziono ciało dwuletniego chłopca, który został porwany przez aligatora w parku rozrywki na Florydzie. Lane Graves został wciągnięty przez zwierzę pod wodę, gdy bawił się przy brzegu. Zarówno ojciec, jak i matka próbowali ratować go z paszczy drapieżnika.
Chłopca znaleźli policyjni płetwonurkowie zaledwie 3 - 4,5 metra od miejsca, gdzie widziany był po raz ostatni.
- Rozmawialiśmy już z rodziną. Spędziliśmy z nimi trochę czasu i przekazaliśmy im te złe wieści. Przeprowadzono już sekcję zwłok. Zwłoki dziecka były niemal nietknięte - powiedział miejscowy szeryf Jerry Demings. Jak dodał, nie ma wątpliwości, że chłopca utopił aligator.
Nie było zakazu kąpieli
Malec wraz z rodzicami i rodzeństwem przyjechał z Nebraski na Florydę na wakacje. Gdy doszło do ataku, brodził w wodzie po kostki, jego rodzice wypoczywali przy brzegu. Na plaży nie było zakazu pływania.
Z relacji świadków wynika, że aligator miał od metra do dwóch długości. - Odpłynął trzymając dziecko w zębach - relacjonował wcześniej szeryf Demings. Natychmiast po tej tragedii zamknięto wszystkie plaże w parku Disney's Grand Floridian Resort & Spa.
Zabito pięć aligatorów
Na poszukiwania chłopca wyruszyło 50 policjantów, myśliwych, łowców aligatorów i pracowników parku narodowego Everglades, na terenie, którego znajduje się park rozrywki. Podczas poszukiwań znaleziono pięć aligatorów. Zabito je, by sprawdzić, czy nie zjadły chłopca.
W parku narodowym Everglades żyje ponad dwieście tysięcy aligatorów. Co roku atakują około dziesięciu osób. Ataki zdarzają się bardzo rzadko, biorąc pod uwagę populację gadów i ludzi. Aligatory raczej uciekają widząc człowieka.
Polsat News, Reuters, AP, nytimes.com
Czytaj więcej