Ze strachu przed synem zamieszkali w lesie
Państwo Kołaczowie z Chańczy koło Kielc i ich niepełnosprawna córka od dwóch tygodni mieszkają w samochodzie w lesie. Myją się wodą z butelki i chusteczkami higienicznymi. Jak mówią, to lepsze niż życie z synem, który po wyjściu z więzienia ponownie zaczął znęcać się nad nimi.
35-letni syn Kołaczów odbył karę pół roku więzienia za pobicie ojca i wrócił do domu. Jak mówią jego rodzice, ich dramat zaczął się na nowo.
- Wyszedł z więzienia i zaczął znowu pić, pojawiły się problemy. Jak żona ucieknie, to mści się na mnie, rozbija o ścianę, dusi, bije – opowiada o synu reporterce "Interwencji" Stanisław Kołacz.
- Nie było wyjścia, trzeba było uciekać. Najbardziej chodziło nam o dziecko (34-letnią Jolantę cierpiąca na porażanie mózgowe - red.) - dodaje jego żona Zofia.
Ukradł nawet karawan
Mieszkająca w lesie rodzina twierdzi, że to nie pierwszy wyrok ich syna, a problemy były z nim od zawsze.
- Pierwszy raz poszedł do więzienia za rozbój, napadł na starszych ludzi, zabrał dwie paczki papierosów, 20 zł. Siedział 2 lata i 2 miesiące – wspomina Stanisław Kołacz. Jego żona opowiada, że syn ukradł nawet karawan. - Jeździł po pijanemu, aż gdzieś tam się rozbił i go złapali – mówi.
Państwo Kołaczowie marzą, by wrócić do domu, a syn, żeby dostał zakaz zbliżania się do nich. Pod jego nieobecność odważyli się na chwilę wejść do domu. Byli przerażeni stanem, w jakim lokal się znajduje.
- Mężczyzna jest poszukiwany, myślę że tylko kwestią czasu jest jego zatrzymanie. Usłyszy zarzuty między innymi znęcania się nad rodziną - mówi Kamil Tokarski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
Obecnie syn państwa Kołaczów oskarżony jest w kolejnej sprawie – tym razem o pobicie niepełnosprawnego mężczyzny.
Więcej reportaży "Interwencji" tutaj.
Czytaj więcej
Komentarze