Akta z domu Jaruzelskiego nie będą na razie upublicznione. Rodzina zaskarżyła postanowienie o ich ujawnieniu
Pełnomocnik rodziny Jaruzelskich złożył zażalenie na postanowienie Instytutu Pamięci Narodowej ws. ujawnienia dokumentów zabezpieczonych pod koniec lutego w domu wdowy po Wojciechu Jaruzelskim. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście, który zdecyduje o losie dokumentów.
26 kwietnia prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie wydał postanowienie o zadysponowaniu ujawnionych dowodów rzeczowych. "Przewidywało ono, że dokumenty podlegające z mocy prawa przekazaniu do IPN mają być przekazane Prezesowi Instytutu Pamięci Narodowej. W konsekwencji zostałyby włączone do zasobu archiwalnego IPN" – podał Instytut w piątek w komunikacie.
"Zakończyły się oględziny 17 pakietów materiałów zabezpieczonych 29 lutego br. w domu wdowy po Wojciechu Jaruzelskim. 26 kwietnia br. prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie wydał postanowienie w przedmiocie zadysponowania ujawnionych dowodów rzeczowych" - głosi piątkowy komunikat rzeczniczki IPN Agnieszki Sopińskiej-Jaremczak.
Nie można ujawnić co zawierały pakiety
Postanowienie to przewidywało, że dokumenty podlegające z mocy prawa przekazaniu do IPN mają być przekazane prezesowi IPN. W konsekwencji zostałyby włączone do zasobu archiwalnego Instytutu. "Pełnomocnik rodziny Jaruzelskich złożył na to postanowienie zażalenie. W związku z tym sprawa trafiła do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście" - podała rzeczniczka IPN. Zaznaczyła, że informacja o przekazaniu dokumentów do archiwum i o tym, od kiedy będą udostępniane, "zostanie podana w stosownym komunikacie".
Zaskarżenie tego postanowienia spowodowało, że IPN nie może podać informacji, co zawierały zabezpieczone materiały. Teraz sąd zadecyduje, co stanie się z dokumentami z domu Jaruzelskiego.
"IPN nie może zabierać tego, co popadnie"
Pełnomocnik rodziny gen. Wojciecha Jaruzelskiego złożył zażalenie na postanowienie prokuratora IPN, w którego konsekwencji dokumenty zabezpieczone w domu wdowy po generale byłyby włączone do archiwum IPN. - IPN nie może zabierać tego, co popadnie - mówi mec. Jan Widacki.
- W zażaleniu domagam się uchylenia zaskarżonego postanowienia i wydania postanowienia prawidłowego - powiedział mec. Widacki. Według niego postanowienie "rażąco obrażało prawo karne". Wyjaśnił, że jeśli przeszukanie przeprowadzono w sprawie "bezprawnego przetrzymywania" teczki informatora Informacji Wojskowej z lat stalinowskich o kryptonimie "Wolski", to prokurator IPN mógł zatrzymać tylko dowody związane z tą właśnie sprawą.
- Tymczasem nic takiego nie znaleziono - oświadczył adwokat, według którego prokurator "nie może zabierać tego, co popadnie". "Jaka była więc podstawa zatrzymania innych rzeczy?" - spytał. Zdaniem Widackiego IPN nie powołał biegłego, który ustaliłby, co może podlegać zatrzymaniu, a co podlega zwróceniu rodzinie.
- Sprawa wpłynęła 12 maja do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia; została zarejestrowana pod sygnaturą II Kp 910/16 i oczekuje na wyznaczenie terminu - poinformowała sekcja prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie.
IPN w domu Jaruzelskiego
29 lutego br. prokurator IPN w asyście policji przeprowadził w domu wdowy po Jaruzelskim przeszukanie w celu zabezpieczenia dokumentów podlegających przekazaniu do IPN - zabezpieczono wtedy 17 pakietów dokumentów. Jak przypomniała rzeczniczka, czynności te były dokonane w ramach śledztwa sygn. S 64/15/Zi "w sprawie ukrycia przez osobę do tego nieuprawnioną dokumentów podlegających przekazaniu IPN, tj. o czyn z art. 54 ust. 1 ustawy o IPN".
16 lutego prokuratorzy IPN - na tej samej podstawie - dokonali przeszukania w domu wdowy po b. szefie MSW gen. Czesławie Kiszczaku. Zabezpieczono wówczas 6 pakietów dokumentów, w tym teczkę personalną i pracy TW "Bolka" (pakiety te udostępniono już mediom - red).
Przepisy karne ustawy o IPN przewidują karę od 6 miesięcy do 8 lat więzienia dla tego, kto "będąc w posiadaniu dokumentów podlegających przekazaniu Instytutowi, uchyla się od ich przekazania, utrudnia przekazanie lub je udaremnia".
Szukali teczki "Wolskiego"
Media twierdziły, że pion śledczy IPN szukał materiałów dotyczących tajnego informatora Informacji Wojska Polskiego "Wolskiego", którym miał być wtedy Jaruzelski (zmarły w 2014 r.).
Prezes IPN Łukasz Kamiński potwierdził te informacje. - Oczywiście to śledztwo nie toczy się tylko w sprawie jednej konkretnej teczki, jednego zbioru dokumentów, tylko jest to ogólna kwestia przechowywania dokumentów przez osoby nieuprawnione; natomiast jest prawdą, że jednym z wątków tego śledztwa są poszukiwania teczki tajnego współpracownikiem Informacji Wojskowej o pseudonimie Wolski - mówił.
Według mediów IPN podejrzewał, że teczka "Wolskiego" może znajdować się w domu zmarłego w 2015 r. Kiszczaka - co się miało nie potwierdzić.
Art. 25 ustawy o IPN stanowi, że przekazaniu do archiwum Instytutu podlegają "dokumenty, zbiory danych, rejestry i kartoteki wytworzone oraz zgromadzone przez organy bezpieczeństwa państwa, organy więziennictwa, sądy i prokuratury oraz organy bezpieczeństwa III Rzeszy Niemieckiej i Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich". Według ustawy, prezes IPN "może zażądać wydania także innej dokumentacji niż wskazana w art. 25, niezależnie od czasu jej wytworzenia lub zgromadzenia, jeżeli jest ona niezbędna do wypełnienia zadań Instytutu Pamięci określonych w ustawie".
W 2006 r. media ujawniły dokumenty IPN, z których wynikało, że Jaruzelski pod pseudonimem "Wolski", współpracował w latach 1949-1954 jako agent informator z Informacją Wojskową. Jaruzelski nazwał te informacje pomówieniem. Twierdził, że wpisano go do ewidencji "wbrew faktom". Jako "brednię" określił zaś opisany w 2010 r. przez "Biuletyn IPN" raport kontrwywiadu NRD z 1986 r., z którego miało wynikać, że został zwerbowany w 1952 r. do współpracy z IW przez jej ówczesnego oficera Czesława Kiszczaka. Zaprzeczał temu również sam Kiszczak.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze