Zaskoczenie w Brazylii. Głosowanie ws odsunięcia do władzy prezydent anulowane
P.o. przewodniczącego izby niższej brazylijskiego parlamentu Waldir Maranhao w poniedziałek anulował głosowanie z 17 kwietnia, w którym deputowani poparli impeachment dla prezydent Dilmy Rousseff. Skutki tej decyzji nie są jasne. Maranhao ocenił, że kwietniowe głosowanie w Izbie Deputowanych stanowiło "wstępny osąd" lewicowej pani prezydent i "naruszyło jej prawo do pełnej obrony.
Senat miał w środę głosować, czy formalnie rozpocząć proces usuwania szefowej państwa z urzędu, i oczekiwano, że głosowanie to doprowadzi do natychmiastowego zawieszenia Rousseff w funkcjach i przejęcia władzy przez wiceprezydenta Michela Temera. W związku z poniedziałkową decyzją nie wiadomo, czy dojdzie do tego głosowania i czy sprawa nie wróci do izby niższej, co odroczyłoby początek procesu na wiele dni lub tygodni.
W nocie, którą w poniedziałek rozdano dziennikarzom, Maranhao ocenił, że kwietniowe głosowanie w Izbie Deputowanych stanowiło "wstępny osąd" lewicowej pani prezydent i "naruszyło jej prawo do pełnej obrony". - Anulowałem sesję plenarną Izby Deputowanych z 15, 16 i 17 kwietnia, aby w celu podjęcia obrad w tej sprawie zwołana została kolejna sesja - oświadczył Maranhao.
Decyzja niezgodna z prawem?
Według agencji AP argumentacja obecnego szefa niższej izby parlamentu nie była jasna. Niespodziewane oświadczenie wywołało burzliwą debatę na temat zgodności decyzji z prawem i jej możliwych skutków. Główne partie opozycyjne już zapowiedziały, że odwołają się od decyzji w Najwyższym Trybunale Federalnym. Lider Demokratów (DEM) Pauderney Avelino powiedział, że Maranhao nie ma prawa podejmować takiej decyzji, i nazwał go "osobą niezrównoważoną".
Według analityków rząd także może się odwołać, jeśli Senat zignoruje poniedziałkową decyzję i mimo to w środę przeprowadzi głosowanie.
Rousseff z ostrożnością zareagowała na poniedziałkowe doniesienia, sugerując, że nie do końca jest jasne, co się dzieje. - Przed nami ciężka walka - dodała w stolicy kraju Brasilii.
"Zbrodnia nieodpowiedzialności"
Rousseff jest oskarżana o "zbrodnię nieodpowiedzialności", czemu sama pani prezydent zaprzecza, utrzymując, że trwa "parlamentarny zamach stanu".
Szefowej państwa zarzuca się "upiększanie danych" o stanie finansów państwa w latach 2014-2015 i łamanie reguł prawnych dysponowania majątkiem publicznym. Administracja pani prezydent miała to czynić m.in. w celu kontynuowania programów socjalnych rządu przy gwałtownie pogarszającej się koniunkturze gospodarczej. Próbowała utrzymać w ten sposób na poprzednim wysokim poziomie poparcie dla swego rządu.
Zrobił to "w obronie demokracji"
Maranhao, dotychczasowy wiceszef Izby Deputowanych, w ubiegły czwartek stanął na jej czele, gdyż dotychczasowy przewodniczący Eduardo Cunha został zawieszony w funkcjach za utrudnianie śledztwa w sprawie korupcji w koncernie naftowym Petrobras. Poniedziałkowa decyzja jest pierwszą podjętą przed Maranhao po zastąpieniu Cunhi.
17 kwietnia Maranhao, deputowany Parti Pracujących (PT), który według AFP również jest podejrzewany o łapówkarstwo w państwowym gigancie, zagłosował przeciwko odsunięciu Rousseff od władzy, tłumacząc, że zrobił to "w obronie demokracji".
Jeśli w środę liczący 81 członków Senat zwykłą większością głosów zdecydowałby o rozpoczęciu procesu impeachmentu, Rousseff na 180 dni zostałaby odsunięta z urzędu. W tym czasie zastąpiłby ją jej obecny przeciwnik polityczny, wiceprezydent Temer.
Jeżeli ewentualny proces polityczny zakończy się odsunięciem obecnej prezydent od władzy, Temer będzie sprawował mandat szefa państwa do 1 stycznia 2019 roku, tj. do nowych wyborów. Jako lider centrowej Partii Demokratycznego Ruchu Brazylijskiego (PMDB) zerwał w marcu sojusz z obozem prezydenckim.
PAP
Komentarze