Ofiara wymiaru sprawiedliwości. Pięć miesięcy aresztu za niewinność
Małgorzata Zmitrowicz z Koszalina spędziła ponad 5 miesięcy w sześcioosobowej celi z morderczyniami z powodu dawno spłaconego kredytu. Wszystko przez pomyłkę prokuratura, który w akcie oskarżenia wpisał inny bank. Sąd zapytał bank, czy Zmitrowicz spłaciła kredyt, a ten odpisał, że nie. Nie dodał jednak, że kobieta nie miała w nim długu.
Wszystko zaczęło się 6 lat temu w Koszalinie. Wówczas 25-letnia Magdalena Zmitrowicz szukała pracy. Na jej drodze pojawiła się Monika O. - Koleżanka poprosiła mnie o to, żebym podżyrowała jej kredyt, bo otwiera bar. Chodziło o 12 tys. zł. Nie pracowałam, ale oni powiedzieli, że mam się niczym nie przejmować, bo zatrudnią mnie w restauracji. Poszliśmy do banku - mówiła Zmitrowicz reporterowi "Interwencji".
- Była tak zwanym słupem, wiedziała co robi, ale też została w pewnym sensie oszukana – opowiadał Sławomir Przykucki z Sądu Okręgowego w Koszalinie.
Prokuratura oskarżyła Zmitrowicz i jej znajomą o wyłudzenie kredytu. Sądu dał kobietom wybór: spłacą w ciągu roku kredyt lub trafią do więzienia. Po kilku miesiącach, kiedy kredyt został całkowicie spłacony, Magdalena Zmitrowicz wyjechała na stałe do Niemiec. Rok temu postanowiła odwiedzić w kraju rodziców.
- Wtedy przyjechała policja. Powiedzieli, że mają nakaz zatrzymania mnie. Byłam sama z dzieckiem w domu, musiałam zapewnić mu szybko opiekę - wspominała.
"Była zbuntowana i wulgarna"
W marcu 2015 r. kobieta trafiła na ponad pięć miesięcy do zakładu karnego w Grudziądzu.- Zamknięto mnie w 6-osobowej celi, gdzie dwie dziewczyny były morderczyniami. Obok w celi była słynna kobieta, która zabijała dzieci i wkładała je do beczek. Inna zabiła 6-letnie dziecko i wsadziła do kanapy. Musiałam z nimi przebywać. Weszłam w konflikt z niektórymi - opowiadała.
- Magda nigdy nie miała do czynienia z takim środowiskiem. Była zbuntowana i wulgarna, gdy opuściła zakład karny. Korzysta z pomocy psychologa - mówi Anna Zmitrowicz, matka pani Magdy.
"Omyłka pisarska" prokuratora
- W opinii prokuratury błędu w tej sprawie nie było. Doszło natomiast do omyłki pisarskiej. Prokurator omyłkowo wskazał nazwę innego banku. Według nas odpowiedzialność w głównej mierze ponosi sąd orzekający i sądy prowadzące postepowanie wykonawcze - mówił Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Sąd odbił piłeczkę. Stwierdził, że pierwszy był błąd prokuratora.
- Dopiero drugi etap cyklu tych nieszczęśliwych zdarzeń to błąd sędziego, który rzeczywiście nie przeczytał akt, przeoczył, że inny bank jest wskazany jako pokrzywdzony, bank o podobnej nazwie - powiedział Sławomir Przykucki z Sądu Okręgowego w Koszalinie.
Magdalena Zmitrowicz wystąpiła o zadośćuczynienie do Sądu Rejonowego w Koszalinie. Walczy o 500 tys. zł.
Więcej reportaży "Interwencji" tutaj.
Czytaj więcej
Komentarze