Wenezueli już nie stać na dodruk własnych pieniędzy
Dotknięty kryzysem kraj wpada w coraz większe tarapaty finansowe. Spirala inflacyjna sprawiła, że rząd musi dodrukowywać szybko pieniądze. Ale wenezuelskie banknoty są importowane, bo kraj nie ma swojej drukarni. Tymczasem w budżecie kończą się rezerwy walutowe i Wenezuela wkrótce może mieć zbyt mało pieniędzy na opłacenie dostawców swoich własnych banknotów - informuje Bloomberg.
W zeszłym miesiącu jeden z największych dostawców walut na świecie, firma De La Rue, wysłała list do wenezuelskiego banku centralnego, w którym narzeka na brak opłacenia 71 mln dolarów. List wyciekł do lokalnych mediów, a jego autentyczność potwierdziła stacja Bloomberg. Pod koniec zeszłego roku rząd Wenezueli zamówił ponad 10 miliardów banknotów.
Wskaźnik inflacji w Wenezueli ma na koniec tego roku osiągnąć prawie 500 proc. - wynika z analiz Międzynarodowego Funduszu Walutowego. To najwyższy wskaźnik notowany aktualnie na świecie. Banknot o najwyższym nominale - 100 boliwarów - z ledwością wystarcza na zakup jednego papierosa w ulicznym kiosku.
Pieniądze przylatywały Boeingami 747
Gotówki zaczęło w Wenezueli brakować jeszcze w 2014 roku. To wtedy pojawiły się pierwsze duże zamówienia na dodrukowane banknoty. Dziesiątki samolotów Boeing 747 i specjalnie do tego celu wyczarterowanych maszyn przylatywały do kraju wypełnione po brzegi świeżą gotówką. Pieniądze pod osłoną nocy transportowano do skarbca banku narodowego. Czasami do kraju przylatywało kilka takich samolotów dziennie.
Tymczasem już w czerwcu zeszłego roku firmy dostarczające walutę zaczęły obserwować opóźnienia w płatnościach za banknoty. Dzisiaj Wenezuela rozgląda się już za innymi dostawcami – ma negocjować m. in. z rosyjską firmą państwową Goznak - informuje Bloomberg.
W Wenezueli, gdzie w 2010 roku doszło do poważnego kryzysu energetycznego, regularnie następują przerwy w dostawach prądu, głównie na prowincji. W celu ograniczenia zużycia energii i wody od 8 kwietnia do 6 czerwca w kraju tym obowiązuje czterodniowy tydzień roboczy.
Bloomberg
Komentarze