Plaga fałszywych alarmów na lotniskach. "Informowanie o nich jest jak paliwo dla dzwoniących"
- Problem istnieje od bardzo dawna. Szalenie ważną rolę odgrywają w tym wszystkim media. Powszechne informowanie o alarmach bombowych jest paliwem dla tych nie do końca wydolnych psychicznie osób, które dzwonią – tak w "Nowym Dniu z Polsat News" skomentował ostatnią serię fałszywych alarmów bombowych na lotniskach Leszek Chorzewski, wiceprezes Polskiego Klubu Lotniczego.
Gość Beaty Cholewińskiej przyznał, że kiedyś pomiędzy policją, służbami lotniska a mediami istniało niepisane porozumienie, by nie informować o tego typu zdarzeniach.
- W naszych czasach, kiedy istnieją media społecznościowe, to już tak nie wygląda. Niemniej apeluję do mediów, by dawkowały te informacje - oświadczył.
Dzwonił już trzy razy
Wczoraj policja zatrzymała 29-letniego mieszkańca Starachowic, który jest podejrzewany o wywołanie w czwartek fałszywego alarmu na lotnisku w podwarszawskim Modlinie. Ten sam mężczyzna 5 kwietnia zadzwonił z informacją o bombie na warszawskim Okęciu i Modlinie. Pod koniec marca głośno było o uczestniku imprezy urodzinowej w miejscowości Pomiechówek, który swoim telefonem o rzekomej bombie doprowadził do ewakuacji pasażerów z Modlina.
- Koszty ewakuacji ponoszą przede wszystkim linie lotnicze, które muszą swoim pasażerom kupić bilety w innych samolotach, by mogli kontynuować podróż. To są setki tysięcy złotych – ocenił Chorzewski.
Odszkodowania nie odstraszają
Zdaniem wiceprezesa Polskiego Klubu Lotniczego w rozwiązaniu problemu nie pomagają sądy, które "spłycają sprawę i nie obciążają delikwenta pełnymi kosztami ewakuacji rzędu kilkuset tysięcy czy kilku milionów zł".
W jego ocenie sprawa dotyczy również pobłażliwego traktowania pasażerów, którzy nie potrafią zachować kultury na pokładach samolotów. Przy tej okazji wspomniał historię jednej z maszyn PLL LOT, która z tego powodu musiała awaryjnie lądować w Islandii.
- LOT zamierzał ubiegać się o zwrot kosztów całej operacji, kilkudziesięciu tysięcy euro. Miesiącami poszukiwano tego pasażera w Polsce. W dodatku przewoźnik został beneficjentem bagażu tego pana, czyli psa, który z nim podróżował, a do którego właściciel później się nie przyznawał - opowiadał Tchórzewski.
Pomoże MSWiA
Problem fałszywych alarmów zamierza wyeliminować specjalny zespół powołany w resorcie spraw wewnętrznych i administracji. - Zjawisko to wyraźnie się nasila, angażuje ogromne siły i środki, wprowadza niepokój społeczny – stwierdził pod koniec ubiegłego tygodnia wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński.
Za wywołanie fałszywego alarmu bombowego grozi nawet 8 lat więzienia.
Czytaj więcej
Komentarze