Egipt: protest przeciw przekazaniu dwóch wysp Arabii Saudyjskiej
Egipska policja użyła w piątek w kilku miejscach w Kairze gazu łzawiącego do rozpędzenia tłumu protestujących przeciwko przekazaniu Arabii Saudyjskiej dwóch wysp na Morzu Czerwonym. Reuters pisze, że na ulice wyszły tysiące manifestantów żądających odejścia rządu. Doszło również do aresztowań.
Demonstranci protestowali przeciwko przekazaniu Arabii Saudyjskiej dwóch niezamieszkanych wysepek - Tiran i Sanafir - u wybrzeży półwyspu Synaj.
Siły bezpieczeństwa zatrzymały około 50 uczestników protestów w Kairze i w Aleksandrii. Demonstracje zorganizowano też w Gizie. Umowa o retrocesji wysp, podpisana podczas historycznej wizyty w zeszłym tygodniu w Kairze saudyjskiego króla Salmana, wywołała falę sprzeciwu.
Reuters pisze, że na ulice wyszły tysiące ludzi żądających odejścia rządu, a niewielkie skądinąd wysepki stały się pretekstem do zamanifestowania napięć i frustracji, jaką wywołują ostatnio rządy prezydenta Egiptu Abd el-Fataha es-Sisiego.
Egipskie i saudyjskie władze ogłosiły, że wyspy należą do saudyjskiego królestwa i znalazły się pod kontrolą Kairu tylko dlatego, że Rijad poprosił w 1950 roku Egipt, by je chronił przed Izraelem. W roku 1967 podczas wojny sześciodniowej Izrael przejął wyspy i oddał je Egiptowi dopiero po podpisaniu traktatu pokojowego w 1979.
Arabia Saudyjska i inne kraje Zatoki Perskiej udzieliły Kairowi, po obaleniu w 2013 roku poprzedniego, islamistycznego prezydenta Mohammeda Mursiego wartej wiele milionów pomocy finansowej w postaci pożyczek, grantów i inwestycji.
Demonstranci wykrzykiwali hasła "Sisi Mubarak", "Nie chcemy cię, odejdź", "Mamy ziemię, a wy jesteście agentami, którzy sprzedali naszą ziemię". Przed budynkiem związku dziennikarzy w centrum Kairu skandowano "Precz z wojskowym reżimem" - hasło, którego używano w czasie arabskiej wiosny w 2011 roku w trakcie rewolty przeciwko prezydentowi Hosniemu Mubarakowi.
- Protestuję z powodu ogólnej sytuacji w kraju, nie tylko z powodu wysp - powiedział AFP inżynier Mohamed Husejn.
Biały Dom poinformował w piątek po południu, że będzie bacznie obserwował rozwój sytuacji w Egipcie.
W czwartek policja ostrzegała ludzi, aby nie manifestowali, po tym gdy do wyjścia na ulice wzywali aktywiści islamscy i świeccy. Ci ostatni oskarżają prezydenta Sisiego o sprzedaż wysp w zamian za saudyjskie inwestycje.
Wszystkie demonstracje, na które nie uzyskano zgody władz, są w Egipcie traktowane jako nielegalne i siły bezpieczeństwa wielokrotnie używały drastycznych środków przeciw pokojowym manifestantom - przypomina Reuters.
Międzynarodowe organizacje broniące praw człowieka regularnie oskarżają Sisiego, byłego dowódcę armii, który został wybrany na prezydenta w maju 2014 roku, o kierowanie reżimem stosującym najostrzejsze represje wobec islamistów w historii Egiptu. Podczas ulicznych protestów siły bezpieczeństwa zabiły setki ludzi, a tysiące osób - głównie przywódcy i członkowie Bractwa Muzułmańskiego - trafiły do więzień. Sisiemu zarzuca się wyeliminowanie ze sceny politycznej całej opozycji, także laickiej.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze