FIFA: W piątek skończy się era Josepha Blattera
W piątek Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej (FIFA) wybierze prezydenta. O schedę po panującym od 18 lat w FIFA Josephie Blatterze ubiega się pięciu kandydatów, choć wydaje się, że liczyć będzie się tylko dwóch. Szwajcar Gianni Infantino i szejk Salman Bin Ebrahim Al-Khalifa z Bahrajnu.
O głosy delegatów walczą: sekretarz generalny Europejskiej Unii Piłkarskiej (UEFA) Szwajcar Gianni Infantino, prezydent Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej szejk Salman Bin Ebrahim Al-Khalifa z Bahrajnu, jordański książę Ali Bin Al-Hussein, biznesmen i polityk Tokyo Sexwale z RPA oraz były zastępca sekretarza generalnego FIFA Francuz Jerome Champagne.
Sądząc po deklaracjach konfederacji, które padały w trakcie kampanii wyborczej, w walce liczą się tylko dwaj pierwsi. 45-letni Infantino może liczyć na poparcie UEFA (53 głosy), Ameryki Południowej (10) oraz części z 35 federacji Ameryki Środkowej, Północnej i Karaibów. Pięć lat starszemu od niego Al-Khalifie sprzyjają kraje afrykańskie (54) i azjatyckie (46), choć w poniedziałek Europejczyk wyraził pewność, że będzie miał za sobą przynajmniej połowę federacji z Czarnego Lądu. Kluczowe mogą okazać się decyzje pozostałych krajów strefy CONCACAF oraz Konfederacji Oceanii (11 głosów).
Nie ma jednak gwarancji, że wszystkie głosy właśnie tak rozłożą się w praktyce. Poparcie udzielone przez konfederację jest jedynie rekomendacją i nie oznacza, że kandydat otrzyma wszystkie głosy z danego regionu. Każdy członek FIFA podejmie decyzję zgodnie z własnym sumieniem.
Kuwejt i Indonezja prawdopodbnie wykluczone z głosowania
W środę, podczas posiedzenia Komitetu Wykonawczego, jego członkowie poinformowali, że prawo głosu powinno mieć 207, a nie 209 krajów. Wykluczone mają zostać Kuwejt i Indonezja. Istnieje jeszcze możliwość, że delegaci nie dostosują się do rad Komitetu na piątkowym nadzwyczajnym kongresie i jednak pozwolą tym federacjom zagłosować, ale wydaje się to mało prawdopodobne. Decyzja o ewentualnym zniesieniu zawieszenia Kuwejtu i Indonezji ma zapaść dopiero na majowym kongresie w Meksyku.
Wybory w cieniu afery korupcyjnej
Ktokolwiek wyjdzie z wyborów zwycięsko, stanie przed trudnym zadaniem. FIFA zmaga się z prawdopodobnie największym w historii kryzysem zaufania związanym z aferą korupcyjną, która wypłynęła na światło dziennie w połowie ubiegłego roku. Wówczas, przed kongresem wyborczym, aresztowano kilku ważnych działaczy i postawiono im zarzuty korupcyjne. Mimo to wybory odbyły się zgodnie z planem, a na kolejną kadencję wybrany został Blatter.
Później Szwajcar powiedział, że nie ma poparcia całego środowiska piłkarskiego, więc poda się do dymisji w ciągu kilku miesięcy. Zapowiedział, że pozostanie na stanowisku do dnia wyborów.
Jego plany pokrzyżowała Komisja Etyki FIFA, która zarzuciła mu niewłaściwe zarządzanie światową federacją, ostatecznie odsuwając od wszelkiej aktywności piłkarskiej na osiem lat. Trwa postępowanie apelacyjne. Obowiązki Blattera przejął Kameruńczyk Issa Hayatou, który nie zgłosił chęci udziału w wyborach.
Podobne kary spotkały wielu innych działaczy, w tym prezydenta UEFA Michela Platiniego. Francuza przez pewien czas typowano na niemal pewnego zwycięzcę wyborów, ale nowe ustalenia oraz ośmioletnia dyskwalifikacja zmusiły go do wycofania kandydatury. Wystartował za to Infantino, który pełni drugie najważniejsze stanowisko piłkarskie w Europie.
Przywiózł przezroczyste budki na darmo
Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie (CAS) odrzucił wniosek kandydata na urząd prezydenta Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (FIFA) Aliego Bin Al-Husseina o zastosowanie przezroczystych kabin do głosowania lub przełożenie zaplanowanych na piątek wyborów.
Jordański książę podawał w wątpliwość uczciwość niektórych szefów federacji członkowskich, którzy wezmą w Zurychu udział w głosowaniu. Jego zdaniem już w przeszłości zdarzało się, że delegaci zabierali ze sobą do kabiny do głosowania telefony, aby sfotografować karty i udowodnić "sponsorom", że poparli "odpowiedniego" kandydata. Dlatego Al-Hussein zaproponował skorzystanie z przezroczystych kabin oraz zatrudnienie niezależnych obserwatorów. Domagał się też przełożenia wyborów, jeśli FIFA nie zastosuje się do tych sugestii.
- Zrobiłem wszystko, co mogłem. Żałuję, że system nas zawiódł. Teraz musimy liczyć na to, że wszyscy głosujący podporządkują się przepisowi FIFA, zakazującemu wnoszenia telefonów i aparatów fotograficznych do kabiny do głosowania - powiedział działacz, którego sztab nawet przywiózł ze sobą kilka przezroczystych budek.
Trzy rundy głosowania
Piątkowy kongres ma się rozpocząć o godzinie 9, a samo głosowanie prawdopodobnie około południa. Przedstawiciele krajowych federacji będą oddawać głosy w porządku alfabetycznym.
Jeżeli w pierwszej turze żaden z pięciu kandydatów nie zdobędzie 2/3 głosów, wówczas przeprowadzona zostanie druga tura, w której decydująca może się okazać zwykła większość (powyżej 50 procent). Jeśli nikt jej nie osiągnie, odbędzie się trzecie runda, ale już bez kandydata, który poprzednio otrzymał najmniejszą liczbę głosów. Jeśli ponownie żaden nie osiągnie wymaganego poparcia, procedura będzie powtórzona aż do pozostania dwóch pretendentów.
Natychmiast po wyborze zwycięzca będzie musiał raz jeszcze oficjalnie potwierdzić, że zgadza się na objęcie stanowiska prezydenta FIFA. Gdy to zrobi, wraz z zakończeniem kongresu rozpocznie urzędowanie.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze