Żołnierze z Nangar Khel prawomocnie uniewinnieni od zbrodni wojennej
Sąd Najwyższy utrzymał w środę w mocy wyrok Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie, który ocenił, że sprawa Nangar Khel z 2007 r. gdzie po polskim ostrzale zginęło 6 Afgańczyków, to nie zbrodnia wojenna, lecz złe wykonanie rozkazu. Wymierzył za to wyroki w zawieszeniu.
Trzyosobowy skład Izby Wojskowej Sądu Najwyższego uznał wyrok I instancji za prawidłowy i utrzymał go w mocy.
Wojskowy Sąd Okręgowy uznał tę sprawę nie za zbrodnię wojenną, lecz za nieprawidłowe wykonanie rozkazu i skazał za to trzech oskarżonych na kary więzienia w zawieszeniu. Zaś wobec jednego z żołnierzy, st. szer. rez. Damiana Ligockiego, warunkowo umorzył postępowanie, uznając jego winę.
O dokonanie zbrodni wojennej zabójstwa cywili oraz ostrzelania niebronionego obiektu prokuratura wojskowa oskarżyła siedmiu żołnierzy: dowódcę zgrupowania, który miał wydać rozkaz, podporucznika - dowódcę patrolu wysłanego na miejsce oraz pięciu podległych mu żołnierzy: chorążego, plutonowego i trzech szeregowych. Był to pierwszy w Polsce po II wojnie światowej proces ws. zbrodni wojennej.
Dzisiejszy wyrok Sądu Najwyższego jest prawomocny. Niezadowolone z orzeczenia strony mogą jeszcze złożyć kasację do SN, w której należy wykazać, że sąd II instancji rażąco naruszył prawo.
Ostrzał wioski
Tragedia w wiosce Nangar Khel rozegrała się 16 sierpnia 2007 r. Ciąg dramatycznych zdarzeń rozpoczął się od tego, że rosomak z polskimi żołnierzami wpadł na minę pułapkę niedaleko miejscowości Nangar Khel. Nikt nie zginął, ale kpt. Olgierd C., dowódca stacjonującego w Wazi Khwa oddziału bojowego „Charlie”, na miejsce wysłał patrol. Żołnierze twierdzili potem, że zostali ostrzelani przez napastników, którzy wycofali się do wioski. Dlatego przy użyciu broni maszynowej i moździerza zaatakowali Nangar Khel. W wyniku ostrzału Polaków na miejscu zginęło sześć osób, trzy zostały ranne.
Później część uczestników patrolu oświadczyła, że współrzędne do ostrzału moździerzowego otrzymano od dowódcy bazy, a trafienie budynków w wiosce mogło być wynikiem błędu w obsłudze moździerza lub wadliwego sprzętu. Utrzymywali też, że zrobili to, bo kpt. Olgierd C. taki wydał im rozkaz.
Zarzut złamania prawa wojennego
W 2008 roku Naczelna Prokuratura Wojskowa uznała, że przybyłemu na miejsce patrolowi nic nie zagrażało, gdyż nie zaatakowali ich ani partyzanci, ani miejscowa ludność cywilna. Żołnierzom postawiono zarzuty złamania prawa wojennego. Oskarżeni zostali: dowódca grupy kpt. Olgierd C., ppor. Łukasz Bywalec, chor. Andrzej Osiecki, starsi szeregowi Jacek Janik, Robert Boksa i st. szer. rez. Damian Ligocki.
W 2011 r. Wojskowy Sąd Okręgowy uniewinnił wszystkich 7 żołnierzy i oficerów, którzy brali udział w incydencie w Nangar Chel. W uzasadnieniu sędzia wskazał na brak dostatecznych dowodów, dzięki którym, możliwe byłoby wskazanie na celowość ostrzału wioski przez polskich żołnierzy.
Apelacja w Sądzie Najwyższym
Prokuratura złożyła apelację do Sądu Najwyższego. W 2012 r. SN utrzymał uniewinnienie C. oraz dwóch szeregowych; sprawę pozostałych czterech zwrócił WSO.
W 2013 roku sprawa Nangar Chel wróciła do WSO po wyroku Izby Wojskowej Sądu Najwyższego, który część orzeczenia uchylił, do ponownego rozpoznania sprawy ppor. Łukasza Bywalca, chor. Andrzeja Osieckiego, plut. rezerwy Tomasza Borysiewicza i st. szer. rez. Damiana Ligockiego.
19 marca 2015 Wojskowy Sąd Okręgowy uznał, że nie ma przekonującego dowodu, że doszło do popełnienia zbrodni wojennej przez oskarżonych, co nie oznacza, że nie popełnili oni przestępstwa. Sąd przypisał im odpowiedzialność za wykonanie rozkazu niezgodnie z jego treścią i obowiązującymi Polski Kontyngent Wojskowy w Afganistanie zasadami użycia broni, a w wypadku jednego z oskarżonych, dodatkowo, za nieostrożne obchodzenie się z bronią (moździerzem LM-60), czego następstwem była śmierć i ciężkie obrażenia ciała innych osób. Sąd skazał trzech z oskarżonych na kary od 2 lat do 6 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem ich wykonania, a wobec czwartego warunkowo umorzył postępowanie. Ponadto sąd nakazał podanie wyroku do publicznej wiadomości poprzez jego odczytanie na zbiórkach oficerów wojska.
Oskarżeni do końca procesu nie przyznawali się do stawianych im zarzutów.
PAP
Komentarze