Francuski "Le Figaro" napisał o "polskim obozie zagłady"
Sformułowanie pojawiło się w opublikowanym w czwartek tekście o procesach, jakie w Niemczech czekają trzech byłych nazistowskich strażników. Według francuskiego dziennikarza strzegli oni "polskiego obozu zagłady - Majdanka".
Określenie pojawia się pod koniec tekstu, gdy opisywane są zarzuty wobec 93-letniego strażnika Ernsta Tremmela.
"Jego proces rozpocznie się 13 kwietnia. Ten dawny strażnik Auschwitz będzie sądzony w Hanau na zachodzie Niemiec. Jest oskarżony o nadzorowanie trzech transportów z osobami deportowanymi z Berlina, Drancy we Francji i Westerbork w Holandii. Kilku innych SS z Oświęcimia i Majdanka, kolejnego polskiego obozu zagłady, również jest przedmiotem śledztw. To pokazuje gotowość Niemiec do rozliczenia byłych nazistów z ich zbrodni" - można przeczytać w Le Figaro.
Pomyłki również w Kanadzie i Rosji
To nie pierwszy w ostatnich miesiącach przykład określania w ten sposób nazistowskich obozów koncentracyjnych. Pod koniec stycznia sformułowanie "polski obóz koncentracyjny Sobibór" pojawiło na stronach internetowych trzech mediów rosyjskich: agencji RIA-Nowosti, stacji telewizyjnej Kanał Piąty i rosyjskojęzycznej wersji telewizji RT. Po interwencji ambasady RP w Moskwie agencja RIA-Nowosti poprawiła sformułowanie.
Jeszcze dalej poszły autorki wydanej w Kanadzie książki "Flight and Freedom: Stories of Escape to Canada", w której znalazło się określenie "polish SS".
W książce opisane są losy osób, które przyjechały do Kanady jako emigranci. Jedna z historii przedstawia o perypetiach kombatanta Maxa Farbera. To prawdopodobnie Polak wcielony do niemieckiej armii, który po zakończeniu II wojny światowej osiadł w Kanadzie. Właśnie przy tej opowieści znalazło się sformułowanie "polish SS" , sugerujące, jakoby była taka polska jednostka wojskowa.
"Szczerze żałujemy tego błędu"
Po tym jak przeciwko fałszowaniu historii II wojny światowej zaprotestował polski ambasador w Ottawie Marcin Bosacki, otrzymał llist od jej autorek.
"Zdajemy sobie sprawę, że to znaczący błąd gramatyczny. Szczerze żałujemy tego błędu" - napisały. Dodały również, że biorą pełną odpowiedzialność za pomyłkę w publikacji. Zapewniły, że korekta pojawi się w formie erraty do już istniejących na rynku publikacji. Zobowiązały się, że poinformują o błędzie czytelników w mediach społecznościowych i na oficjalnej stronie wydawnictwa.
wpolityce.pl, polsatnews, PAP
Czytaj więcej