Sprzedawczyni sfingowała napad i sama ukradła pieniądze. "To przez stojącą w sklepie maszynę"
Sprzedawczyni ze wsi Siemiany pod Iławą (woj. warmińsko-mazurskie) okradła sklep i wymyśliła historię o napadzie. Żeby ją uwiarygodnić wysyłała nawet do siebie smsy z pogróżkami. Dwa tysiące złotych wydała na automaty do gier. Okazuje się, że hazardzistka okradła własny sklep nie po raz pierwszy. - To przez stojącą w sklepie maszynę - tłumaczy kobieta.
20 grudnia 2015 roku policjanci przyjęli zgłoszenie o brutalnym rozboju w Siemianach. 38-letnia sprzedawczyni miała zostać zaatakowana w sklepie przez dwóch sprawców, którzy grozili jej nożem i zmusili do wydania ponad 2 tys. zł.
Policjanci dla wyjaśnienia okoliczności zdarzenia i ustalenia sprawców przestępstwa skorzystali z m.in. z umiejętności analityka kryminalnego. Jego opinia była jednoznaczna. Do rozboju w ogóle nie doszło. Opis i okoliczności przestępstwa były wymyślone i ukartowane przez rzekomą pokrzywdzoną.
Wcześniej dwukrotnie podpaliła sklep
Kradzież pieniędzy pod koniec grudnia nie była pierwszym przewinieniem kobiety. - Wcześniej Jolanta N. dwukrotnie podpaliła sklep, aby odwrócić uwagę szefowej od brakujących w kasie pieniędzy - powiedziała Polsat News sierż. sztab. Joanna Kwiatkowska.
Kobieta przyznała się do stawianych jej zarzutów, publicznie przeprosiła i rozpoczęła terapię. - To wszystko stało się przez hazard i stojącą w sklepie maszynę - powiedziała Jolanta N. - Żal mi żony i tego, że wdała się w tak głupi nałóg - dodał Piotr, mąż kobiety.
Polsat News, ilawa.wm.pl
Czytaj więcej
Komentarze