Chciał sam przejść Antarktydę. Umarł tuż przed zakończeniem marszu
Były żołnierz brytyjskich sił specjalnych SAS Henry Worsley zmarł 30 mil przed ukończeniem samotnego marszu przez Antarktydę. 55-letni podróżnik w ciągu 71 dni samotnie przemierzył 913 mil.
Jeśli Worsley dotarłby do celu, byłby pierwszym człowiekiem, który samotnie przeszedł Antarktydę. Jego przedsięwzięcie wspierało jedną z fundacji charytatywnych.
30 mil przed osiągnięciem celu Worsley poczuł się źle. Po dwóch dniach spędzonych w namiocie wezwał pomoc. Śmigłowiec przetransportował go do szpitala w Punta Arenas w południowym Chile. Tam poddany został operacji, podczas której wykryto bakteryjne zapalenie otrzewnej. Według oficjalnego komunikatu Brytyjczyk zmarł w wyniku niewydolności narządów.
W swoim ostatnim komunikacie wysłanym z Antarktydy wyraził chęć pomocy w rehabilitacji byłym żołnierzom, którzy ucierpieli w trakcie służby. Żal po śmierci Worsleya wyraził m.in. brytyjski książę William.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze