Tunezja: trwają protesty i starcia z policją
Protestujący przeciwko bezrobociu i wykluczeniu społecznemu starli się z policją w kolejnym dniu demonstracji w Tunezji, po tym jak w sobotę 28-letni mężczyzna popełnił samobójstwo z powodu utraty zatrudnienia w sektorze publicznym.
By odeprzeć ataki tysięcy demonstrantów atakujących rządowe budynki w miastach w całym kraju, policja użyła gazu łzawiącego. Według tunezyjskiego MSW zginął jeden funkcjonariusz. Trwające protesty to największy bunt w kraju od czasów jaśminowej rewolucji roku.
Kilka tysięcy młodych ludzi protestowało w czwartek przed budynkiem rządowym w Al-Kasrajn, na zachodzie kraju. To właśnie tu, gdzie zmarł 28-latek, rozpoczęły się protesty. Ludzie skandowali "praca lub kolejna rewolucja" czy "praca, wolność, godność" - podały lokalne media.
W niektórych miastach protestujący otwierali ogień w kierunku policjantów lub toczyli po ulicach płonące opony. Według dziennikarzy AFP, zdarzały się także przypadki blokowania dróg i rzucania kamieniami.
Premier wraca z Davos
W związku z coraz poważniejszą sytuacją w kraju, premier Tunezji Habib Essid skrócił swoją wizytę w Europie, gdzie brał udział w Światowym Forum Ekonomicznym w Davos (Szwajcaria). Zapowiedział też, że w sobotę będzie przewodniczył specjalnemu spotkaniu rządu.
Jaśminowa rewolucja w Tunezji - która doprowadziła do obalenia prezydenta Ben Alego - wybuchła w 2011 roku w wyniku śmierci Mohameda Buaziziego. Mężczyzna w grudniu 2010 r. podpalił się przed budynkiem rządowym w Sidi Bouzid. Wydarzenia te zapoczątkowały masowe protesty m.in. w Tunezji, Egipcie, Syrii, Jemenie, Bahrajnie i Libii, zwane później arabską wiosną.
PAP