Znieczulica strażników miejskich. Nie chcieli pomóc marznącemu bezdomnemu
Apele, by alarmować policję i straż miejską, gdy komuś grozi zamarznięcie, słyszymy codziennie. Bywa jednak, że znieczulica dotyka wcale nie przechodniów, a właśnie tych, którzy pomóc powinni. Funkcjonariusze straży miejskiej w Gdańsku nie chcieli pomóc bezdomnemu, który siedząc na ławce przy kilkunastostopniowym mrozie tracił przytomność.
- Człowiek pod wpływem prawdopodobnie alkoholu i narkotyków stracił przytomność i leży na ulicy - poinformował telefonicznie straż miejską przypadkowy przechodzień. W odpowiedzi usłyszał: - Dlaczego pan dzwoni do straży miejskiej, skoro człowiek stracił przytomność, a nie na pogotowie ratunkowe?
Ostatecznie bezdomny doczekał się jednak pomocy.
"Przedłużanie łańcuszka"
- W sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia powinniśmy takie zgłoszenie przede wszystkim przyjmować i ewentualnie później poinformować mieszkańca, że wydłużanie łańcuszka powoduje, że ta pomoc może przybyć o te dwie minuty za późno - przyznał Michał Jurgielewicz, rzecznik straży miejskiej w Gdańsku.
Życie zamarzającego człowieka udało się uratować. Dyspozytor poniósł konsekwencje i został przeniesiony do innego wydziału.
Polsat News
Czytaj więcej
Komentarze