Korespondent "Gazety Wyborczej" wydalony z Rosji
Dziennikarz "Wyborczej" Wacław Radziwinowicz powiedział polskim dziennikarzom w piątek, że MSZ Rosji powiadomiło go, iż jego wydalenie z tego kraju jest bezpośrednio związane z wydaleniem z Polski rosyjskiego dziennikarza Leonida Swiridowa.
Radziwinowiczowi cofnięto akredytację i nakazano opuszczenie Rosji w ciągu 30 dni. Cofnięcie akredytacji oznacza, że od tej chwili dziennikarz nie może wykonywać obowiązków służbowych w Rosji.
12 grudnia wieczorem Polskę opuścił rosyjski dziennikarz Leonid Swiridow. Szef Urzędu ds. Cudzoziemców utrzymał w mocy decyzję wojewody mazowieckiego o cofnięciu dziennikarzowi zezwolenia na pobyt. Według medialnych doniesień, ABW - która od początku nie komentowała sprawy - chciała wydalenia dziennikarza z Polski, bo podejrzewała go o działalność szpiegowską.
MSZ Rosji oświadczyło pod koniec listopada, że decyzja Urzędu ds. Cudzoziemców o cofnięciu Swiridowowi zezwolenia na pobyt w Polsce jest "faktem oburzającym".
Polskie MSZ: rosyjska decyzja to odwet
- Uznajemy decyzję władz rosyjskich za mającą charakter wyłącznie odwetowy. Nie ma ona również żadnego uzasadnienia w dotychczasowej pracy dziennikarskiej redaktora Radziwinowicza - powiedział przedstawiciel MSZ na konferencji prasowej.
Dodał, że wieloletnia praca Radziwinowicza "jako korespondenta w Federacji Rosyjskiej nie może być w jakimkolwiek stopniu porównywana z działalnością jaką prowadził w Polsce Leonid Swiridow". Przypomniał, że rosyjski dziennikarz stracił akredytację i otrzymał nakaz opuszczenia Polski na wniosek Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Uważamy że działanie MSZ Federacji Rosyjskiej stoi w sprzeczności z niepodważalna zasada niezależności dziennikarskiej. Będzie miało negatywne konsekwencje dla informowania polskiego społeczeństwa o Rosji i stosunkach polsko-rosyjskich - powiedział.
"Rosyjskiego dziennikarza prześladowano za jego działalność zawodową"
"Należy podkreślić, że rosyjskiego korespondenta prześladowano za jego działalność zawodową i że postępowania Warszawy nie można ocenić inaczej niż jako rażące naruszenie jej zobowiązań w sferze praw człowieka" – oświadczyło MSZ Rosji. Rzeczniczka rosyjskiego ministerstwa Maria Zacharowa zaznaczyła, że "rosyjskiemu dziennikarzowi nie wyjaśniono, co zrobił nie tak".
"Powód jest prosty – uczyniono to wyłącznie na podstawie zasady wzajemności" – napisała o odebraniu Radziwinowiczowi akredytacji Zacharowa. "To wymuszony krok, a nie nasz wybór. Zagraniczni koledzy muszą rozumieć konsekwencje bezpodstawnego szykanowania rosyjskich dziennikarzy" – dodała.
Zacharowa oświadczyła, że nie zgadza się z opinią polskiego dziennikarza o pomniku generała Armii Czerwonej Iwana Czerniachowskiego, który rozebrano we wrześniu w Pieniężnie, ale jednocześnie podkreśliła, że ta różnica zdań nie była przyczyną podjęcia jakichkolwiek kroków wobec korespondenta "Gazety Wyborczej". Radziwinowicz na konferencji prasowej rosyjskiego MSZ powiedział, że Polacy niekoniecznie muszą być "zadowoleni i szczęśliwi" z obecności w Polsce pomnika generała Czerniachowskiego.
PAP