Bruksela próbuje wrócić do normalnego życia, choć alert utrzymany
Mieszkańcy stolicy Belgii, sparaliżowanej od weekendu z powodu zagrożenia terrorystycznego, wracają do zwykłego funkcjonowania. Pracują szkoły i uczelnie, zaczęło kursować metro.
Do ochrony metra zostało zmobilizowanych 200 żołnierzy. Na razie jednak została otwarta tylko połowa z prawie 70 stacji, bo zapewnienie bezpieczeństwa na wszystkich byłoby, według władz, bardzo trudne. Szkoły w stolicy Belgii chroni 300 dodatkowych policjantów.
Wielu rodziców postanowiło jednak nie posyłać jeszcze dzieci na lekcje w obawie o ich bezpieczeństwo. - Rodzice się niepokoją, ale my też jesteśmy wyrozumiali - powiedziała minister oświaty Joelle Milquet. - Nie będziemy karać dzieci, które dziś nie przyjdą do szkoły - dodała.
Część szkół w Brukseli i regionie wysłała rodzicom listy i e-maile z informacjami o wprowadzonych środkach bezpieczeństwa, jak wzmocniona ochrona czy zakaz zabawy na szkolnych boiskach.
Wciąż trwają poszukiwania uzbrojonych dżihadystów
Najwyższy stopień zagrożenia terrorystycznego wprowadzono w Brukseli w piątek późnym wieczorem. Ma on obowiązywać przynajmniej do poniedziałku. Powodem były obawy, że może dojść do skoordynowanych zamachów, tak jak 13 listopada we Francji. W ramach środków zapobiegawczych zamknięto szkoły i uczelnie, stacje metra, muzea i duże centra handlowe, odwołano imprezy masowe. Część polityków i komentatorów skrytykowała te decyzje, oskarżając władze, że dały się zastraszyć terrorystom i pozwoliły sparaliżować miasto.
W Belgii nadal trwa obława na osoby powiązane z zamachami w Paryżu, a przede wszystkim na jednego z domniemanych organizatorów ataków Salaha Abdeslama. Minister spraw zagranicznych Didier Reynders powiedział, że belgijskie władze szukają około dziesięciu uzbrojonych dżihadystów. - Zamierzają oni przeprowadzić atak, jak w Paryżu - stwierdził minister.
PAP
Czytaj więcej