130 tys. złotych może zapłacić Polak, który po pijanemu wszczął fałszywy alarm bombowy w samolocie
- Taką karę wstępnie oszacowaliśmy wobec pasażera, który w czwartek wszczął fałszywy alarm bombowy - poinformował polsatnews.pl Tomasz Ostojski, dyrektor działu ds. produktu pokładowego linii Small Planet. Przez "żart" pijanego polskiego turysty maszyna lecąca z Warszawy do Egiptu musiała przymusowo lądować w Bułgarii.
- Chodzi o koszty związane z koniecznością wysłania dodatkowego samolotu do pasażerów, przeładowania samolotu, konieczne opłaty lotniskowe w Burgas i zapewnienie opieki nad osobami będącymi na pokładzie - wyjaśnia Ostojski. - Nasz dział prawny w poniedziałek przyjrzy się tej sprawie bliżej i zostanie określona dokładna kwota - dodał. Przedstawiciel przewoźnika podkreślił, że nigdy wcześniej linie nie spotkały się z podobną sytuacją.
To nie koniec opłat, które będzie musiał ponieść Polak. Najprawdopodobniej za akcję pirotechniczną wystawią mu rachunek również bułgarskie służby. Na miejsce sprowadzono z Sofii ekipę służby operacyjno-technicznej bułgarskiego MSW, która skontrolowała samolot.
- Polak przebywa od wczoraj w bułgarskim areszcie. Dopiero dowiemy się jakie zarzuty mu grożą. - poinformował polsatnews.pl konsul dyżurny polskiej Ambasady w Sofii. Policja zajmuje się wyjaśnieniem sprawy.
Czytaj więcej
Komentarze