Premier Czech: syn był na Krymie, ale nie był porwany
Czeski premier Andrej Babisz odniósł się w środę do słów swojego syna, który mówił, że został uprowadzony i był przetrzymywany m.in. na Krymie. - Syn był legalnie na Krymie i na pewno nie był porwany - przekonywał Babisz dziennikarzy w Pradze.
Skrytykował dziennikarzy, którzy upublicznili rozmowę z synem, który, według słów premiera, jest chory psychicznie.
Dziennikarzy nazwał hienami i dowodził, że czas upublicznienia sprawy był zaplanowany.
Podkreślił, że dziennikarze rozmawiali z Andrejem Babiszem juniorem w Szwajcarii w połowie października, a materiał został wyemitowany na antenie telewizji Seznam TV w poniedziałek wieczorem. Zdaniem premiera chodziło o zbieżność ze zbliżającą się rocznicą początku „aksamitnej rewolucji” z 1989 roku, tak by uroczystości można było połączyć z protestami przeciwko premierowi. Nie bez znaczenia, jego zdaniem, był fakt, że przebywał wtedy w Palermo, gdzie uczestniczył w międzynarodowej konferencji na temat Libii.
"Opowiadał niestworzone rzeczy"
Podczas krótkiego spotkania z dziennikarzami premier powiedział, że w lipcu 2015 został telefonicznie powiadomiony przez policję o znalezieniu jego syna w samochodzie na autostradzie.
- Opowiadał niestworzone rzeczy i dlatego zabrali go do zakładu psychiatrycznego w Havliczkovym Brodzie. Później poprosiłem o przewiezienie go do Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego - powiedział premier. Tam syn miał poznać psychiatrę Ditę Protopopovą. Jej mąż miał według Babisza juniora stać za jego uprowadzeniem na Krym. Premier potwierdził obecność syna na Krymie, a przede wszystkim na Ukrainie. Podkreślił, że chodziło o legalny pobyt.
Zdaniem premiera, o zaplanowanym czasie publikacji musieli wiedzieć wcześniej politycy opozycyjni.
"Został wywieziony przez współpracowników ojca"
W rozmowie z dziennikarzami TV Seznam syn premiera powiedział, że wbrew swojej woli został wywieziony przez współpracowników ojca do Moskwy, a następnie na Krym. Jego zdaniem powodem tego miało być trwające dochodzenie w sprawie wyłudzenia unijnej dotacji na budowę kompleksu wypoczynkowo-konferencyjnego Czapi Hnizdo (Bocianie Gniazdo). Syn premiera przyznał, że podpisywał dokumenty dotyczące tej inwestycji ojca, ale nie wie, co podpisywał.
Od stycznia 2015 roku władze prowadzą śledztwo w sprawie finansowania budowy Bocianiego Gniazda w powiecie Beneszov w środkowych Czechach. W związku z tą sprawą Babisz został pozbawiony immunitetu poselskiego. Główny zarzut dotyczy formalnego i ograniczonego w czasie wyłączenia wspomnianej inwestycji z należącego do Babisza koncernu Agrofert, by mogła ona skorzystać z unijnego wsparcia dla małych i średnich firm. Prokuratura postawiła Babiszowi zarzut wyłudzenia dotacji. Śledztwem objętych jest kilka osób, w tym córka i syn premiera.
Po emisji telewizyjnego materiału ugrupowania opozycyjne z inicjatywy prawicowej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) zebrały wśród deputowanych wystarczającą liczbę podpisów pod wnioskiem o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia, na którym głosowano by w sprawie wotum nieufności dla rządu. Jak oświadczył przewodniczący ODS Petr Fiala, inicjatorzy wniosku chcą poczekać jeszcze kilka dni z jego złożeniem, by przekonać się, jaki będzie rozwój sytuacji. Zdaniem Fiali, nie jest wykluczone, że Babisz sam uzna konsekwencje swej politycznej odpowiedzialności.
O programie wyemitowanym w telewizji Seznam premier rozmawiał z przewodniczącym współrządzącej Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CSSD) Janem Hamaczkiem. Komunistyczna Partia Czech i Moraw (KSCM) zapowiedziała na wtorek posiedzenie swego zarządu, który ustali, jak komunistyczni deputowani mieliby głosować nad ewentualnym wnioskiem o odwołanie mniejszościowego rządu. W lipcu rząd ten uzyskał parlamentarne wotum zaufania dzięki głosom posłów KSCM
Czytaj więcej
Komentarze