"Jeśli ktoś mówi o samobójstwie, nie znaczy, że tego nie zrobi". Statystyki nie oddają całej prawdy
- Najbardziej szkodliwy stereotyp jest taki, że jeśli ktoś mówi o samobójstwie, to tego nie zrobi; jest dokładnie odwrotnie - mówi Halszka Witkowska z Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, koordynatorka zbliżającej się kampanii społecznej dotyczącej samobójstw. Według ekspertki, w Polsce dziennie nawet 150 osób może próbować się zabić.
Statystyki samobójstw w Polsce prawdopodobnie nie oddają dokładnie liczby osób, które odebrały sobie życie - ocenia Halszka Witkowska, suicydolog, członek Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, doktorantka wydziału "Artes Liberales" UW.
W zestawieniach pierwsze miejsca zajmują Litwa i Łotwa. Polska w Europie jest piąta, a na świecie - według rankingu WHO z 2015 roku - 15. W ubiegłym roku odnotowano w statystykach KGP 5276 samobójstw.
- Musimy pamiętać, że mamy problemy z zapisem tych statystyk - mówi Witkowska - Zgony wielu osób spowodowane samobójstwami w szpitalach zapisywane są jako zgony spowodowane niewydolnością krążeniową, niewydolnością nerek. Czasami rodziny proszą wręcz, by nie odnotowywać, że było to samobójstwo, a to dlatego, że są np. problemy z wypłatą ubezpieczenia. Musimy zdać sobie sprawę z tego, jak wielka to może być skala pomyłki.
Policyjne statystyki mówią o 15 osobach dziennie, które odbierają sobie życie. - Proszę sobie wyobrazić, że 150 osób każdego dnia próbuje się zabić, a i te statystyki wydają się być zaniżone. Mamy także do czynienia z samobójstwami drogowymi, których jest coraz więcej. Ludzie wsiadają za kółko, często razem z dziećmi i popełniają samobójstwo w samochodzie, zabijając przy tym innych.
Samobójstwa rozszerzone
Witkowska zwraca uwagę, że powody takiej decyzji często wynikają z odmiennej oceny sytuacji przez zdesperowaną osobę.
- Opowiem historię o pewnym mężczyźnie. To był uczciwy, spokojny człowiek, pracował w biurze. Pewnego dnia wrócił do domu i zabił całą swoją rodzinę, a później popełnił samobójstwo. Z listu, który zostawił, wiemy, że wyrzucono go z pracy, a w jego ocenie rodzina nie poradziłaby sobie bez niego. Czasami nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego, jak czyjś świat wartości może być zupełnie odmienny od naszego. To jest coś, na co nawet nie zwracamy uwagi - wyjaśnia ekspertka.
- Samobójstwa rozszerzone często są wynikiem chorób psychicznych. Pamiętamy przecież historię Andreasa Lubicza, pilota Lufthansy, który popełnił samobójstwo, rozbijając samolot z pasażerami. Lubicza, a nie Lubitza, bo miał polskie korzenie. Szacuje się, że samobójstw spowodowanych chorobą psychiczną jest 18 proc. - dodaje.
Bardzo różna treść pożegnań
Listy pożegnalne zostawia ok. 12 proc. osób, które odbierają sobie życie.
- One są bardzo różne. Czasami jest to jedno słowo, czasami jedno zdanie, a czasami 15 stron w zeszycie. Różnią się zapisem, tym, na czym są zapisane, i wiekiem autorów. Te dokumenty mają też cechy wspólne i funkcje. Ja nazwałam je funkcjami tekstu pożegnalnego. Jedną z nich jest funkcja testamentalna, czyli osoby te decydują, gdzie chcą być pochowane, proszą o przekazanie czegoś swoim bliskim. Takich funkcji wymieniłam 12 i w każdym z listów przynajmniej trzy, cztery się pojawiają. To są zdania, które zmieniają rzeczywistość, które wpływają na bliskich - mówi Witkowska.
- Do dzisiaj pamiętam pierwszą prokuraturę, która pozwoliła mi na wgląd do materiałów. To było latem, a ja miałam na sobie różową sukienkę w kwiaty. Nagle dostałam teczkę listów. Niektóre z nich były poplamione krwią, list mamy do swojego dziecka... I nagle zdałam sobie sprawę z tego, gdzie jestem, z czym mam do czynienia i że mój strój zupełnie nie pasuje do sytuacji. Ten pierwszy czas faktycznie był trudny - opowiada doktorantka.
- Jest taki list chłopca, napisany pod tematem lekcji w szkole. Z listu dowiadujemy się, że chłopiec ma 13 lat, jest na lekcji biologii i wpisuje swój list w tekst piosenki "Na co komu dziś" Lady Pank. Z tego listu dowiadujemy się, że chłopiec czuje się niepotrzebny, że źle się uczy, wagaruje, że rzuciła go dziewczyna. Te kilka problemów nakłada się na to, że poznajemy świat wartości tak naprawdę zupełnie dla nas błahych - wyjaśnia.
Dodaje, że "nie możemy nigdy bagatelizować słów człowieka, który zapisuje je w takim momencie. To są słowa ostateczne, pisane często na reklamówce, na wyciągu, rachunku, paragonie, na ścianie. Cała nasza kultura opiera się na szacunku do zmarłych i do tego, że to, co zapisujemy albo mówimy przed śmiercią, jest ważne. Dlaczego nagle te zapisy mielibyśmy bagatelizować".
Jak rozpoznać potencjalnego samobójcę
Halszka Witkowska zwraca uwagę, że czujność otoczenia powinny wzbudzić zmiany w zachowaniu bliskiej osoby.
- Jeżeli widzimy, że osoba nam bliska albo bardzo dużo je, albo w ogóle nie je, albo zaczęła się inaczej ubierać, przestaje czesać włosy, przestaje o siebie dbać, robi się bardzo głośna, albo bardzo cicha, była osobą kontaktową, a się odcina. Musimy także bardzo zwracać uwagę na to, czy taka osoba nie zaczęła nerwowo spłacać wszystkich swoich długów, sprzedawać rzeczy. To bardzo poważny sygnał, bo oznacza, że szykuje się do próby samobójczej - wymienia.
- To pewnie wyda się banalne, ale musimy nauczyć się słuchać drugiej osoby. Najbardziej szkodliwy stereotyp jest taki, że jeśli ktoś mówi o samobójstwie, to tego nie zrobi. Nic bardziej błędnego - jest dokładnie odwrotnie. Jeżeli ktoś wspomina o tym, że chce się zabić, że nie czuje się potrzebny, to znaczy, że jest jakiś poważny problem. Przecież jak ma pan kontuzję nogi, to mówi pan, że boli pana noga. To jest komunikacja problemu. W prewencji samobójstw bardzo ważny jest czas, czasami wystarczy 5 minut, żeby ktoś wtedy, podczas tego kryzysu, się pojawił, chwycił za rękę i porozmawiał - dodaje.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze