Porwali ukraińskiego biznesmena i znęcali się nad nim. Ruszył proces czterech Polaków
Prokuratura oskarża mężczyzn o porwanie ze szczególnym udręczeniem obywatela Ukrainy, prowadzącego w Polsce działalność gospodarczą. Porywacze mieli bić go i dusić; odzyskał wolność po wpłaceniu okupu. Oskarżonym grozi do 15 lat więzienia. Żaden nie przyznaje się do winy. W wyjaśnieniach podkreślali, że ukraiński biznesmen mści się na nich w związku z prowadzonymi wspólnie interesami.
Łukasz M., Wiesław Z. i Dawid Z. zostali doprowadzeni z aresztu. Robert G. odpowiada z wolnej stopy. Najobszerniejsze wyjaśnienia złożył Dawid Z. Mówił, że znał obywatela Ukrainy, pomagał mu w prowadzeniu interesów. Podkreślał, że ukraiński biznesmen wraz z żoną "żył ponad stan, wszystko robił na pokaz". Miał wielu wierzycieli, oszukiwał, wyłudzał towar, nadużywał alkoholu i marihuany.
Sugerował, że biznesmen został pobity na Ukrainie "przez ludzi, których się boi lub których nie zna".
- Winą próbuje obarczyć nas. On teraz gra. Ale my się go baliśmy. To jest były żołnierz. Znał różne osoby. Groził nam - mówił.
Dodał, że pomiędzy nim, jego kolegą Wiesławem Z. i Ukraińcem doszło do kłótni. Zapewniał, że biznesmena nie pobili. Spór miał się zakończyć całonocnym piciem.
"Żądali prawie pół miliona"
Według ustaleń śledczych, do zdarzenia doszło w lutym 2016 r. Z ustaleń warszawskiej prokuratury okręgowej wynika, że oskarżeni - pod pozorem nawiązania współpracy biznesowej - zwabili pokrzywdzonego do wynajętego domu pod Warszawą, a następnie uwięzili. Ślady zabezpieczone na miejscu - według śledczych - świadczą o tym, że byli do tego przygotowani.
Biznesmena skrępowali i znęcali się nad nim, bijąc rękoma i pałką oraz używając gazu łzawiącego, a także dusząc założoną na szyję pętlą i przywiązując do łóżka. Grozili mu też bronią.
Grozili ponadto, że zrobią krzywdę jego żonie; w zamian za uwolnienie żądali 100 tys. euro lub 450 tys. zł, a także towarów o wartości 60 tys. oraz 20 ciężarówek z drewnem. Pokrzywdzony zgodził się na spełnienie części żądań, po czym - jak informowała już wcześniej prokuratura - został wypuszczony.
Oskarżeni mieli też próbować zacierać ślady; przed wypuszczeniem przedstawili biznesmenowi wersję, która miał opowiedzieć żonie.
W śledztwie zabezpieczono m.in. ślady biologiczne, przesłuchano wielu świadków, uzyskano bilingi, a także zabezpieczono dowody wskazujące bezpośrednio na korzystanie przez jednego z oskarżonych ze skrzynki mailowej, z której kontaktowano się z pokrzywdzonym.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze