Niemiecki urząd odebrał Polce trzydniowe niemowlę. Resort sprawiedliwości interweniuje
Na początku sierpnia w szpitalu w Esslingen pojawili się przedstawiciele Jugendamtu, niemieckiego urzędu ds. dzieci i młodzieży. To od nich Polka, matka trzydniowej dziewczynki miała usłyszeć, że dziecko pod jej opieką "wyschnie", bo nie będzie w stanie go wykarmić. Dziecko odebrano, a matka nie może go widywać. Polskie ministerstwo wszczęło postepowanie w tej sprawie.
O pomoc zaapelowali na Twitterze do ministerstwa poruszeni historią internauci.
"Na polecenie mininistra Ziobry wszczęto w ministerstwie sprawiedliwości postępowanie", "minister Wójcik zwrócił się do ministerstwa sprawiedliwości Niemiec o podanie podstawy prawnej odebrania obywatelce Polski dziecka po porodzie" - poinformował na Twitterze rzecznik resortu Sebastian Kaleta.
na polecenie min @ZiobroPL wszczęto w @MS_GOV_PL postępowanie w tej sprawie, które będzie nadzorować min. @mwojcik_ https://t.co/mzVTciiZLN
— Sebastian Kaleta (@sjkaleta) 11 sierpnia 2016
Dziś min. @mwojcik_ zwrócił się do MS Niemiec o podanie podstawy prawnej odebrania obywatelce PL dziecka po porodzie https://t.co/BKfj2A63kA
— Sebastian Kaleta (@sjkaleta) 12 sierpnia 2016
Wielowątkowy dramat
- Od dwóch tygodni żona nie widziała dziecka - powiedział polsatnews.pl mąż Polki, której dotyczy problem.
Mężczyzna nie jest biologicznym ojcem dziewczynki, jednak pomaga kobiecie w rozmowach z niemieckimi urzędnikami.
Jak mówi, w ostatnich dniach Jugendamt miał wydać decyzję o tym, że dziecko może wrócić do domu, pod warunkiem, że matce w opiece nad noworodkiem pomagać będzie położna. - Położna jest, ale mimo tego żona wciąż nie odzyskała córeczki - dodaje.
Niemieckie obywatelstwo wbrew woli
Kilka godzin później rodzice przesłali nam oświadczenie poniższej treści:
"W dwa tygodnie po bezprawnym zabraniu naszego dziecka ze szpitala niemieccy urzędnicy powiadomili nas o narzuceniu dziecku niemieckiego obywatelstwa wbrew naszej woli, mimo że jesteśmy wyłącznie polskimi obywatelami. Nie mając nadziei na uczciwość po stronie niemieckich urzędników, w głębokiej obawie o rozwój naszego dziecka, prosimy obecnie polski rząd kierowany przez panią premier Beatę Szydło o niezwłoczną ochronę praw naszego dziecka do życia rodzinnego i tożsamości narodowej".
Jeśli do przyszłego tygodnia w sprawie, w którą zaangażowało się już polskie ministerstwo sprawiedliwości nic nie drgnie, 24 sierpnia przed sądem w Kircheim unter Teck w Badenii-Wirtembergii odbędzie się rozprawa, w czasie której strona niemiecka ma zadecydować o losie dziecka.
Jak do tego doszło
Według rodziców, większość zarzutów stawianych im przez niemieckich urzędników to"pogłoski z drugiej lub trzeciej ręki, po części już zaprzeczone przez osoby, którym je przypisano".
"Remont mieszkania dokonywany, by dostosować go do potrzeb matki z małym dzieckiem wykorzystano jako pretekst do zarzucenia matce nieporządku w mieszkaniu" - napisali w oświadczeniu.
Jak podkreślili, "bezpodstawnie zarzucono matce doprowadzenie do rzekomego zagrożenia warunków bytowych dziecka możliwością wyłączenia prądu w jej mieszkaniu. Matka udowodniła, że takie zagrożenie nigdy nie wystąpiło".
Zarzutem miało być także to, że "w czasie ciąży matka niedopatrzyła konsultacji lekarskiej".
"Chociaż matka wzorowo dbała o zdrowie i bezpieczeństwo w czasie ciąży, która przebiegła bez jakichkolwiek nieprawidłowości. Dziecko urodziło się w doskonałym zdrowiu. Wbrew pomówieniu ze strony urzędniczki, pracownicy szpitala nie stwierdzili jakichkolwiek trudności opiekuńczych po stronie matki. Mimo wszelkich przesłanek oddania dziecka matce, dziecka nie tylko jej nie zwrócono, lecz nadto jest ono wciąż, przez trzeci już tydzień, okrutnie od matki izolowane" - zauważają.
polsatnews.pl
Czytaj więcej