Szukali paralotniarza, a to był dron
Policjanci, strażacy, ratownicy pogotowia i załoga śmigłowca w niedzielne popołudnie szukali przez kilka godzin paralotniarza, który według relacji świadków informujących o zdarzeniu, miał spaść na terenie gm. Baranów pod Puławami w pobliżu rzeki Wieprz.
Informację o wypadku z udziałem paralotniarza policjanci z Puław otrzymali w niedzielę po godz. 13.
W akcję poszukiwawczą włączyli się też strażacy-ochotnicy. Zaangażowano nawet samolot należący do aeroklubu dęblińskiego, aby jak najszybciej znaleźć paralotniarza.
- To bardzo trudny, bagienno-torfowy, podmokły teren. Nie można było dotrzeć pieszo, ani łodzią. Dlatego poszukiwania prowadzono także z powietrza - powiedział polsatnews.pl kom. Marcin Koper z puławskiej policji.
Odnaleziony... właściciel drona
Po kilku godzinach poszukiwań, ok. godz. 18, wszystko stało się jasne.
- W okolicach rzeki napotkano mieszkańca Puław, który miał przy sobie profesjonalnego drona. Przyznał, że ok. godz. 13 używał go w tej okolicy. Mógł z niego korzystać, ponieważ znajdował się w wyznaczonej do tego strefie powietrznej - dodał kom. Koper.
polsatnews.pl
Czytaj więcej